Wielkie hity - ile z nich tak naprawdę ukończyliśmy?
Często narzekamy, że gry są za krótkie i kiedyś było pod tym względem lepiej. Prawda jest jednak taka, że niewielka część graczy w ogóle kończy kupowane przez siebie produkcje, niezależnie od tego, czy są krótkimi strzelaninami czy długimi sandboksami.
Spis treści
Jesteśmy przyzwyczajeni do analizowania i oceniania gier jako pojedynczych tytułów, czasem też całych serii czy gatunków. Badamy je pod kątem mechanik, oprawy graficznej, klimatu, tego, czy potrafią po prostu sprawić nam frajdę. Jedne z nich okazują się rozczarowaniem i skreślamy je z marszu, inne wędrują na półkę solidnych średniaków, a niektóre to prawdziwe perełki, którym niewiele brakuje do doskonałości. Hitami stają się strzelanki, gry akcji, RPG, przygodówki – gatunek nie ma większego znaczenia. Czy można jednak ocenić grę, nie jako konkretną pozycję, a hurtowo – biorąc pod uwagę jej wszystkie sprzedane egzemplarze w tysiącach czy milionach sztuk? Można i prowadzi to do wielu ciekawych spostrzeżeń, a najbardziej rzuca się w oczy jedno z nich. Niezależnie bowiem od tego, jak bardzo poszczególne tytuły potrafią się od siebie różnić, to większość zarówno najlepiej ocenianych pozycji, jak i tych średnich produkcji ma jedną wspólną cechę – mało kto gra w nie do końca!
Skąd takie wnioski? Wynikają one z globalnych statystyk osiągnięć, o jakich informują najpopularniejsze obecnie platformy do grania: Steam oraz PlayStation Network. Czasem trofea wymagają spełnienia szeregu warunków, ale wiele z nich wpada automatycznie, przykładowo po ukończeniu jakiegoś etapu czy po zakończeniu gry. Obie usługi podają od razu, ile procent wszystkich grających uzyskało taką samą odznakę, a to pozwala ocenić, jak wiele osób dotarło do danego miejsca. Fakt, że nie jest to pełny obraz, ponieważ takich globalnych danych nie udostępniają Microsoft, Uplay, Origin czy GOG, ale zadziwiające podobieństwo pomiędzy liczbami ze Steama i PSN oraz fakt, że większość tytułów na PC i tak wymaga aplikacji firmy Valve pozwalają założyć, że ewentualne różnice nie są zbyt duże. Warto zaznaczyć też, że mowa tu wyłącznie o użytkownikach legalnych kopii, posiadających stały dostęp do internetu, bo to oni dostarczają niezbędnych danych na serwery.
Przeglądając statystyki osiągnięć wielu popularnych gier, i to nie tylko w ostatnim roku, ale również tych starszych, można dostrzec pewną zastanawiającą prawidłowość – praktycznie w każdym przypadku do napisów końcowych dociera około 30% grających. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby chodziło tylko o tytuły, które doczekały się już sporych obniżek czy trafiły do bundli – takie pozycje nierzadko kupujemy na zapas i wcale nie zamierzamy w nie grać, ale ta zasada obowiązuje również w przypadku produkcji premierowych. Co ciekawe, niezależnie o tego, czy sprawdzimy je w kilka miesięcy po ukazaniu się w sprzedaży (czyli wystarczającym czasie, by ukończyć nawet wymagający kilkudziesięciu godzin grania sandbox), czy o wiele później – proporcje te zbytnio się nie zmieniają. Rok na rynku nie oznacza, że do finału dotrze nagle większość posiadaczy danego dzieła – wielu z nas do gry już po prostu nie wraca, dochodzą też nowi nabywcy, ponownie tylko zerkający na daną produkcję.
Ciekawych informacji dostarczają też trofea obowiązkowe do zdobycia w środku rozgrywki, przyznawane choćby za ukończenie konkretnych misji fabularnych czy zabicie bossów. Wynika z nich, że nie wszyscy dają radę choćby porządnie zacząć swoją przygodę z konkretnym tytułem, bo początkowe osiągnięcia trafiają zwykle do 80–90% graczy, a im dalej w las – tym gorzej. Kolejne przystanki zalicza już coraz mniej grających, a ukończeniem gry w 100% lub na wyższym poziomie trudności, odkryciem wszystkich znajdziek czy szczególnie trudnymi do pozyskania trofeami może pochwalić się zwykle mniej niż 5% graczy. Dlaczego tak jest? Czemu nie eksploatujemy do oporu posiadanych tytułów, choć wydajemy na nie grube pieniądze? Powodów znalazłoby się sporo. Gry potrafią nas znudzić, są nietrafionym prezentem, okazują się za trudne, pojawiają się coraz nowsze pozycje, które chcemy sprawdzić, czy też wręcz przeciwnie – mając ograniczony czas na granie, wolimy wykorzystać go na parę rund w starszą, ulubioną produkcję – z przyzwyczajenia, w wyniku presji znajomych itp. Jeśli zerkniemy na najpopularniejsze ostatnio tytuły i spróbujmy przeanalizować informacje, jakie podają statystyki osiągnięć – przytoczone prawidłowości powtarzają się praktycznie w każdym przypadku, niezależnie od gry, jej gatunku czy czasu, jaki upłynął od premiery. Oto parę przykładów, które dobitnie udowadniają tę tezę!