Nazi UFO. UFO i okultyzm – naziści w popkulturze
Spis treści
Nazi UFO
Kontakty z kosmitami, jak zaręczają tropiciele spisków, naziści utrzymywali namiętnie i na szeroko zakrojoną skalę. Różnie kończyło się to dla samych obcych – „źródła” mówią o, przykładowo, rozbitym w 1936 roku UFO. Obecni na miejscu SS-mani mieli dobijać ocalałych z katastrofy ufoludków.
Dwie jednak sprawy byłyby dla nas najbardziej interesujące. Projekt Haunebu i bitwa o Los Angeles. Ten pierwszy to pokłosie ogromnej przewagi nazistów na polu technologicznym. Nie działo się tak tylko w dziedzinie fantastyki, III Rzesza rzeczywiście świetnie radziła sobie z implementacją nowoczesnych technik wojennych. Na tyle świetnie, że niektórzy skorzy są dostrzegać w tym pomoc z zewnątrz. Haunebu miał być jednym z wielu zaawansowanych wojskowych projektów nazistów. Nad tajnym owalnym samolotem Wunderwaffe rzekomo pracowano jeszcze przed wojną. Już w 1939 roku pojazdy te były zdolne do wzbicia się do stratosfery.
Haunebu nigdy nie zostały użyte w walce – pozostały albo na stołach kreślarskich, albo zaginęły gdzieś w toku wojny. Inna – równie szalona – teoria mówi, że naziści przetransportowali prototypy do swoich tajnych baz na Antarktydzie (wrócimy jeszcze do tego tematu). UFO, kosmos, obcy i nazistowskie tajne pojazdy z powodzeniem uprowadzające kolejne ofiary – popkultura wykorzystuje klisze, kreując III Rzeszą wręcz na wzór spaczonej cywilizacji Atlantydy lub innych nieprawdopodobnie zaawansowanych ludów. Jednak nic tak nie przemawia do wyobraźni, jak opowieść oparta na powszechnych, ale jednocześnie niewytłumaczalnych zjawiskach.
Bitwa o Los Angeles 1942
Historia, którą teraz opowiem, wydarzyła się naprawdę. Nie napisał jej ani żaden autor teorii spiskowych, ani fan science fiction i być może dlatego, paradoksalnie, jest tak mało znana (choć nie mniej niesamowita niż najbardziej odjechane pomysły paranoików!).
Rzecz wydarzyła się 25 lutego 1942 roku w Los Angeles. Wówczas to marynarka wszczęła alarm – na niebie dostrzeżono dziwne światła niezidentyfikowanych obiektów. Mówimy tu – zaznaczam – nie o donosach pijanych farmerów i próbujących wywołać burzę w mediach dowcipnisiów, tylko o alarmie wszczętym przez wojsko. Sytuacja miała miejsce trzy miesiące po ataku na Pearl Harbor i przystąpieniu USA do II wojny światowej, stąd władze nie patyczkowały się ze środkami ostrożności.
Początkowy alarm zniesiono, ale wznowiono go wieczorem, gdy zapadł zmrok. Zarządzono całkowite wygaszenie świateł (mówimy o Los Angeles), a potężne szperacze przeczesywały niebo nad metropolią. Zmobilizowano armię i przygotowano artylerię. O godzinie 3:16 nad ranem przeciwlotnicze działka i artyleria rozpoczęły ostrzał nieba. Wystrzelono ponad 1400 pocisków. Ostrzał trwał do czwartej nad ranem, po godzinie siódmej anulowano zarządzenie o wygaszeniu świateł.
W bitwie o Los Angeles zginęło 5 osób. Trzy w wyniku wypadków samochodowych spowodowanych paniką i chaosem podczas ostrzału, a pozostałe dwie... zmarły na atak serca, śmiertelnie przerażone odgłosami wojny nad Los Angeles. Do dziś w zasadzie nie wiadomo, do czego strzelała marynarka wojenna USA nad kalifornijskim wybrzeżem. Świadkowie zgodnie twierdzą: widzieliśmy światła, nie znaleziono jednak żadnych szczątków obcych samolotów, a media szybko uznały, że chodziło o tajną operację. Podejrzewano Japończyków i nazistowskie UFO. Jakkolwiek było, bitwa o Los Angeles nie tylko przetrwała w popkulturze (popularny, acz przygłupi film science fiction z 2011 roku Battle: Los Angeles odnosi się do tych właśnie wydarzeń). Ważne jest coś zupełnie innego – już wówczas posądzano nazistowskie Niemcy (czy państwa Osi w ogóle) o posiadanie techniki znacznie wyprzedzającej możliwości tak bogatego kraju jak USA.