Ścieżki a la The Settlers. Pomysły sprzed lat, których brakuje dziś w grach
Spis treści
Ścieżki a la The Settlers
„Hej ho, hej ho, do pracy by się szło” zdawali się śpiewać prześmiesznie zaprojektowani osadnicy, dźwigając na barkach deski z pobliskiego tartaku czy dzielnie stukając małymi młoteczkami i wznosząc kolejne konstrukcje. W 1993 roku The Settlers Volkera Werticha i ekipy Blue Byte okazało się europejskim fenomenem wśród gier strategiczno-ekonomicznych, a powstała trzy lata później kontynuacja tylko przypieczętowała sukces młodej wówczas serii. Jednocześnie była to ostatnia odsłona, w której twórcy zastosowali mechanikę ścieżek, po których zmuszeni byli poruszać się mieszkańcy rozrastającej się osady.
Idea wyznaczania konkretnych szlaków, którymi wędrują wirtualni pracownicy, wydawała się nieodzowna do tego, by utrzymać na ekranie jako taki porządek. W punktach oznaczonych flagą można było składować przez jakiś czas przenoszone towary, dopóki nie zajął się nimi wolny w danym momencie robotnik. Tworzenie ścieżek było ważne z taktycznego punktu widzenia – od tego, jak je poprowadziliśmy, zależała szybkość, z jaką towary docierały na miejsce przeznaczenia, oraz teren dostępny pod budowę różnych budynków. I choć kolejne odsłony serii porzuciły ten pomysł, gracze wspominają go z przyjemnością i nostalgią.
Osobiście jestem wielkim fanem pierwszych dwóch części „Settlersów”. Po latach podobną rozgrywkę odnalazłem w Factorio. Tam też budujemy ścieżki, po których wędrują towary. Mają one postać taśmociągów i torów kolejowych, a całość jest wielokrotnie bardziej złożona, ale idea w gruncie rzeczy okazuje się podobna.
Marcin Strzyżewski