autor: Patryk Fijałkowski
Street Fighter V. Słabe premiery dobrych gier – 11 złych debiutów
Spis treści
Street Fighter V
- Rok premiery: 2016
- Kto tak to skopał: Capcom
- Największy problem: karygodny brak zawartości i niedziałający multiplayer
- Jak to się skończyło? Pół roku po premierze pojawiła się kampania dla pojedynczego gracza, twórcy pracowali też ciągle nad łatkami. Street Fighter V stał się ostatecznie pełnoprawnym, dopracowanym tytułem, który jest aktualnie jedną z najciekawszych bijatyk na rynku.
Diablo III w dniu premiery było przynajmniej kompletną grą. Wymagającą poprawek i przez jakiś czas niedziałającą, ale koniec końców kompletną. Tymczasem nie można tego powiedzieć o Street Fighterze V. Bijatyka ta została wydana w lutym 2016 roku chyba tylko po to, by załapać się na turniej 2016 Pro Tour. Brakowało w niej na przykład zawartości dla jednego gracza. Z kolei na mecze multiplayerowe czekało się w nieskończoność, serwery były niestabilne, a Capcom w żaden sposób nie karał nagminnego opuszczania walki w połowie jej trwania. Na dodatek architektura gry sprawiała, że problemy sieciowe potrafiły napsuć nam krwi nawet wtedy, gdy graliśmy lokalnie, wyrzucając nas do menu głównego w losowych momentach.
Przełożyło się to oczywiście i na odbiór tytułu, i na jego sprzedaż. Kampania dla pojedynczego gracza pojawiła się w darmowej aktualizacji dopiero pół roku po premierze. Nieustannie poprawiano też komfort sieciowego grania i niwelowano wszelkie niedociągnięcia. Z czasem Street Fighter V stał się świetną bijatyką, co nie zmienia faktu, że start miał fatalny. Capcom zawiódł wtedy zaufanie wszystkich fanów. Yoshinori Ono, producent wykonawczy gry, osobiście przepraszał za tę początkową fazę przy okazji wydania Street Fightera V: Arcade Edition.