Skradanki, które stworzyły gatunek – historia szpiegów, zabójców i złodziei
Nawet Death Stranding, gra o byciu kurierem, czerpie z mechaniki skradanek. To pokazuje, jak długą drogę przebył ten gatunek. Dziś przyjrzymy się najważniejszym punktom zwrotnym w jego historii.
Spis treści
Nie każdy siada do gier, by siać zniszczenie i strzelać do wszystkiego, co się rusza (ale i tak czekamy na Dooma!). Czasem lubimy zmierzyć się z wyzwaniem, przy którym trzeba odrobinę ruszyć głową, przemknąć w cieniu, poznać zajmującą historię i wykorzystać to, czego się dowiedzieliśmy.
Wcielanie się w tę zwinną, nieuchwytną postać, której nie sposób wykryć, potrafi sprawić ogromną satysfakcję i radochę. Po prostu fajnie jest mieć wybór, dzięki któremu możemy oszczędzić przeciwnika. Wiele współczesnych produkcji stara się przedstawiać naszych oponentów jako... ludzi, którzy też mają swoje cele i motywacje. Bo dziś mechanika próbuje iść pod rękę z fabułą, by dostarczać jak najbardziej immersyjnych doznań na polu skradanek i motywować nas do cichego przechodzenia gier.
Warto prześledzić, które produkcje sprawiły, że pokochaliśmy się skradać.
Castle Wolfenstein i Beyond Castle Wolfenstein
- Twórcy: Muse Software
- Rok wydania: 1981 i 1984
Wbrew pozorom nie Metal Gear było pierwszą grą, w której trzeba przemykać między lepiej uzbrojonymi wrogami i zdejmować ich po cichu – seria Kojimy po prostu jako pierwsza zrobiła to dobrze i z kinowym przytupem (jeszcze zanim przeszła w trójwymiar). W sumie to już w Pac-Manie trzeba było się przekradać między duszkami... Dobra, jeśli pójdziemy za daleko, zabrniemy w odmęty absurdu.
Castle Wolfenstein i Beyond Castle Wolfenstein to praszczury skradanek. Ponad 30-letni (w tej branży to wieczność) „dziadkowie”, w których ludziki z ośmiu pikseli na krzyż przemierzają czarny ekran. Zaczynamy jako pochwycony przez esesmanów aliancki szpieg, którego wrogowie wrzucają do lochów. Tam próbuje przetrwać i od umierającego współwięźnia otrzymuje spluwę. Potem musimy przekradać się między strażnikami.
To tutaj pierwszy raz pojawili się wartownicy patrolujący korytarze w określonym porządku. Część druga, Beyond Castle Wolfenstein, dorzuciła jeszcze istotny element, bez którego dzisiejsze skradanki nie mogą się obyć – nóż wreszcie zaczął służyć jako narzędzie do cichego eliminowania wrogów.