Metal Gear Solid. Skradanki, które zdefiniowały gatunek
Spis treści
Metal Gear Solid
- Twórcy: Konami
- Rok wydania: 1999
Marsz Kojimy po rząd dusz nabrał tempa właśnie przy okazji Metal Gear Solid. Wszystko w tej grze krzyczało: nie znaliście potęgi PlayStation! To jeden z tych gigantów, który do spółki z serią Legacy of Kain udowadniał, jak filmowym i narracyjnym przeżyciem mogą być gry. Jak bardzo potrafimy przejmować się losami bohaterów. Oraz jak długo zastanawiać, co Kojima miał na myśli.
Wizerunek Kojimy jako szalonego wizjonera narodził się właśnie wtedy. W historii Solid Snake’a nie trafiały się już tylko pojedyncze akcenty anime. To już był japoński odjazd pełną gębą. Z Psychomantisem, którego dało się pokonać tylko poprzez przełączenie pada do drugiego gniazda. Z egzystencjalnymi rozważaniami o losie żołnierza i znaczeniu dziedzictwa. Ze szpiegiem rewolwerowcem. Z bratem klonem. Z cyborgiem ninja, który... Może tyle wystarczy.
Pierwsza trójwymiarowa odsłona serii zawojowała rynek, podbiła serca graczy i odpaliła najdziwniejszą telenowelę w historii gier AAA. A jakby tego było mało – Metal Gear Solid stanowiło kolejne ogniwo ewolucji skradanek. Bardzo istotne. To tutaj po raz pierwszy zastosowano kamuflaże, w których mogliśmy się przemieszczać (ach, kartonowe pudło...). Przeciwnicy byli czujni jak nigdy, zaalarmowani przechodzili najpierw w tryb gotowości bojowej, ale jeśli uciekliśmy, jeszcze przez długie sekundy zachowywali ostrożność. A tych, których zdjęliśmy lub ogłuszyliśmy – musieliśmy schować w kącie, żeby koledzy ich nie znaleźli.