Niezależność – ile kosztuje recenzja na GOL-u?. GRYOnline.pl ma już 20 lat – oto nasza historia
Spis treści
Niezależność – ile kosztuje recenzja na GOL-u?
Początki growego dziennikarstwa nie dotyczą tylko prasy i portali internetowych. Swojego fachu uczyli się również pierwsi polscy wydawcy. Rynek był przecież młody, a produktem interesowała się nisza odbiorców.
Kiedy GOL jeszcze w 2000 roku (przed startem portalu) rozesłał wiadomości do największych wydawców, że oto powstaje docelowo największy serwis o grach w Polsce, nikt nie potraktował tego poważnie.
– Pierwszy problem polegał na tym, że mniej więcej raz w tygodniu pojawiała się informacja, że startuje jakiś największy, najlepszy portal o grach. Nikt nam więc nie odpowiedział. Kiedy jednak udało się wystartować, pojawił się kolejny problem. „Wyślemy wam grę do recenzji, ale wy nam zrobicie kampanię reklamową i wystawicie taką a taką ocenę”. Poważnie, to było wtedy uważane za standard. Powiedzieliśmy: „Nie, sorry, to tak nie działa”. Po pierwsze, nie publikujemy recenzji za pieniądze, a po drugie, kampania reklamowa kosztuje u nas znacznie więcej.
Mariusz Klamra
Już wtedy pojawiła się pilna potrzeba, by odciąć grubą kreską recenzenta od wydawcy.
Większość redakcji, w których ludzie byli z Warszawy i mieli częsty kontakt z wydawcami, borykała się z problemem takich praktyk. To zabrzmi śmieszne, ale fakt, że nie byliśmy ze stolicy, pomógł nam zachować czystość. [śmiech]
Mariusz Klamra
Z biegiem czasu praktyki te zostały zastąpione innymi, nieco mniej inwazyjnymi, ale w pewnej formie przetrwały do dzisiaj i niekoniecznie mowa nawet o grach. Jeśli recenzujecie książkę, to wydawnictwo powieści wysyła Wam „przewodnik recenzenta”, w którym podkreśla najważniejsze (jego zdaniem) zalety pozycji, pomijając oczywiście jej wady. Praktykę tę, choć wydaje się etycznie podejrzana, z powodzeniem stosuje się również dzisiaj. Na przykład Krzysztof Gonciarz opowiedział mi o swoich delegacjach:
Zawsze na branżowych wyjazdach chcieliśmy maksymalnie skupić się na pracy, a zaniedbywaliśmy życie „społeczne”, czasami tworząc nawet jakieś małe środowiskowe kryzysy typu „obiecano prezesowi, że będą wszystkie polskie media, a Krzysiek z Marcinem [Marcinem „Dellem” Łukańskim – dop. M.P.] poszli montować zamiast na kolację”.
W sumie to kolektywnie jako zespół zawsze byliśmy trochę dumni z takiej łatki outsiderów. Byliśmy tą dziwną ekipą z Krakowa, która nie wychodzi w Warszawie na piwo z resztą branży i którą niełatwo jest innym mediom podkupić. Imponowało mi, jak staraliśmy się przestrzegać standardów dziennikarskich, oddzielać dział marketingu od działu merytorycznego, przestrzegać najdrobniejszych detali NDA.
Łukasz „Verminus” Malik, były redaktor naczelny serwisu GRYOnline.pl, powiedział mi natomiast:
GOL i „CD-Action” [z siedzibą we Wrocławiu – dop. M.P.] zawsze były trochę takimi outsiderami, cała śmietanka branżowa (wydawcy i konkurencja) mieli siedziby w Warszawie, więc rzadko bywaliśmy na imprezach i różnych plotkarsko-integracyjnych wypadach na piwo.
GOL przetrwał, bo od lat panowała tu (i panuje nadal) żelazna zasada oddzielenia pracy redakcji od działu marketingu. To często powodowało zgrzytanie zębami u wydawców, bo nie można było po prostu kupić sobie pakietu reklamy połączonej z recenzją. Nie chodzi mi tu o kupienie oceny, bo to już w ogóle nie wchodziło w grę – tylko o sam fakt pojawienia się recenzji.
– Zawsze bawiły mnie te wszystkie zarzuty o korupcję, formułowane na naszym forum. Jak dawaliśmy wysoką ocenę, to „recenzja była kupiona”, jak daliśmy za mało, to „nie posmarowali” – mówi obecny redaktor naczelny, Krystian Smoszna. – Lata temu faktycznie spotykałem się z różnymi formami nacisku na autorów, ale nigdy nie były to propozycje finansowe. Na ogół próbowano stosować szantaż emocjonalny i zawsze kończyło się to stanowczym „nie” z naszej strony i obrazą majestatu z drugiej. Niektórym osobom z branży do dziś nie podaję ręki z tego powodu. Obecnie na szczęście takie praktyki w ogóle nie mają miejsca.
ŁUKASZ „LUC” GOŁĄBIOWSKI O SERWISIE GRYONLINE.PL
Były redaktor GOL-a, obecnie redaktor naczelny portalu Gamezilla, wydaje internetowy „Komputer Świat” i przygotowuje dla Onetu treści z zakresu gier i nowych technologii.
Praca w GOL-u zbiegła się z czasami studenckimi, więc siłą rzeczy był to jeden z ciekawszych okresów w moim dotychczasowym życiu. Nawet gdybym chciał, nie miałbym prawa narzekać.
Rekrutacja
Któregoś pięknego dnia, wykładając gry w jednym z salonów Empiku, doszedłem do wniosku, że skoro „radzę” sobie z pisaniem i na grach, bądź co bądź, się znam, warto spróbować „pchnąć” temat nieco dalej. Wysłałem CV „w ciemno”... i nikt się nie odezwał. Pół roku później – po zebraniu doświadczenia w mniejszej redakcji – spróbowałem raz jeszcze i po paru tygodniach dostałem maila od Gambriego. No a reszta to historia. [śmiech]
Terror Obcego
Historia, którą będę pamiętać do końca życia to... recenzja Alien: Isolation. Oczekiwania względem gry były ogromne, wystawienie jej 6,5/10 było więc oczywistym „proszeniem się” o hejt w komentarzach. Ale postanowiłem zacisnąć zęby i wystawić taką ocenę, jaką uznałem za odpowiednią. Niespodzianka! Hejt faktycznie się pojawił, łącznie z pogróżkami wysyłanymi do mnie prywatnie przez parę osób. To był ciężki okres, mało przychylne komentarze w sieci odbierałem jeszcze mocno personalnie, ale bardzo wówczas pomógł mi fakt, że jeszcze dwa duże zachodnie serwisy wystawiły równie niską ocenę jak ja – IGN oraz Gamespot.