Runda trzecia – bohaterowie. Walka dziesięciolecia - Divinity kontra Pillarsy
Spis treści
Runda trzecia – bohaterowie
Runda zaczyna się w miarę równo, choć rozzuchwalone Pillarsy przypuszczają kilka śmiałych ataków. W pewnym momencie łapią jednak zadyszkę i już do końca rundy czują na żebrach celne ciosy Original Sin II.
Pod jednym względem obie produkcje idą łeb w łeb. Każda na swój sposób zapewnia szeroki wachlarz możliwości, jeśli chodzi o odgrywanie ról. Możemy grać taką postacią, jaką chcemy, co przekłada się nie tylko na nastawienie naszego bohatera do świata, ale też i na przebieg zadań.
Nasza załoga w Pillars of Eternity II to banda uroczych, skomplikowanych łotrów, żołnierzy, magów i zawodowców uwikłanych w wielką grę prowadzoną przez bogów i stronnictwa. Z wyjątkiem powracającej Palleginy, antypatycznej na pierwszy rzut oka palladynki, która ostatecznie wzbudza naszą sympatię, kompani wprowadzają do drużyny ciekawe zadania poboczne i opcje rozmaitych, złożonych relacji. No po prostu nie da się nie lubić większości z nich, w dodatku mają świetnie podłożone głosy (salut ekipie z youtube’owego Critical Roll). W ten dobry sposób przywodzą na myśl drużynę z Wrót Baldura, ale...
To tutaj Divinity: Original Sin II zaczynać lśnić jak szalone. Tak wyrazistych, porąbanych i angażujących postaci dawno w RPG nie było. Każda jest zwariowana na swój sposób, ich zadania ciągną się przez całą grę – aż do ostatniego aktu, co więcej: każdy bohater w drużynie okazuje się równie ważny i ma te same predyspozycje, by zostać „wybrańcem”. W dodatku twórcy postanowili przeczołgać protagonistów przez wszystko, co najgorsze (wątek bardki Lohse może złamać graczom serce, zaś tajemnice Fane’a powodują opad szczęki).
Obie produkcje potrafią w związku z bohaterami zawstydzić Mass Effecta i Dragon Age, ale jednak Divinity robi to jeszcze lepiej. Punkt dla Original Sin II.
GŁOS EKSPERTA
Reporter z kilkoma szwami na twarzy podchodzi nieufnie do młodzieńca – sądząc po sylwetce – skrytego za złotą maską. To ktoś z nowego Tormenta. Dziennikarz przełyka ślinę, przełamuje strach – i zaczyna rozmowę.
– Dzień dobry...
– Wiem, kim jesteś. A przynajmniej, kim byłeś, będziesz i chcesz być.
– Proszę?...
– Twój los jest zapisany w odmętach Styksu. Wszyscy tam trafimy.
– Ale ja o postaciach u obu zawodników chciałem...
– A czymże są te postacie? To tylko pył na wietrze, puch, personifikacje czyichś dążeń, projekcje tendencji, podstawione po to, byś sobie odpowiedział na jedno proste pytanie...
Wielka łapa w kolczastym karwaszu zdzieliła eksperta w potylicę. Ręka należała do bladego typa o twarzy pobliźnionej jak kod kreskowy.
– Starczy, nagadałeś się. Proszę wybaczyć, młody, to głupi, plecie jak Chaosyta, co to pierwszy raz zaszedł do Przybytku Rozkoszy Intelektualnych Nie-Sławy i mu łepetynę zlasowało. Panie reporter, ja panu na te wszystkie pytania odpowiem krótko i konkretnie, za odrobinę brzdęku oczywiście.
Reporter wzdycha, sięga po portfel i wyjmuje pięć dyszek. Z nadzieją, że poświęcenie będzie tego warte, daje banknot Bezimiennemu. Facet zgarnia pieniądze i odwraca się.
– Zaraz, znowu mi pan to robi! Bierze pieniądze i nie odpowiada na pytania!
– Cóż może zmienić naturę człowieka? – wzrusza ramionami mężczyzna i znika w tłumie.