Runda szósta – multiplayer i inne atrakcje. Walka dziesięciolecia - Divinity kontra Pillarsy
Spis treści
Runda szósta – multiplayer i inne atrakcje
Tego zawodnik Obsidianu się nie spodziewał. Po gongu Deadfire jedynie stało i się broniło, zupełnie jakby nikt nie powiedział mu, że będzie kolejna runda. Tylko klasa i żelazna dyscyplina Pillarsów nie doprowadziły do nokautu po tym, co się właśnie stało.
W tym punkcie Original Sin II ma miażdżącą przewagę. A mówimy o aspekcie, który istotnie przedłuża żywotność gry. Tu nawet nie ma co porównywać, bo Pillars of Eternity II trybu multiplayer zwyczajnie nie posiada. Tymczasem Divinity możemy przejść nawet we czwórkę i niczym w MMO rozejść się po świecie (akcie...), by załatwiać swoje sprawy. Biorąc pod uwagę, że żyjemy w czasach, gdy wiele osób chce zaliczać gry z drugą połówką albo w gronie znajomych, jest to naprawdę duży atut.
Zwłaszcza że granie razem okazuje się w Original Sin fajne i pozwala nie tylko na wspólne przechodzenie walk, ale też przyjemne odgrywanie swojej roli, a nawet na kłótnie. Jednym słowem – można czynnie wpływać na fabułę. Co więcej, już niedługo da się wygodnie zasiąść z kompanami na kanapie, bowiem Original Sin II zmierza właśnie na konsole.
Jakby tego było mało, Larian dorzuciło do swojej produkcji obszerny edytor i tryb, w którym możemy wcielić się w mistrza gry. Już teraz w usłudze Steam Workshop da się znaleźć niemal dwa tysiące modów do tego tytułu, w tym nowe questy, mapy, a nawet całe kampanie. Bardzo mocny punkt dla Divinity: Original Sin II.
GŁOS EKSPERTA
Postanowiliśmy zapytać nietypowego eksperta, który wprawdzie nie miał do czynienia z trybem multiplayer, ale wiecie – dzień bez niego jest dniem straconym. Poprosiliśmy o głos Geralta z Rivii. Niestety, dzień wcześniej widziano, jak znika w towarzystwie dwóch czarodziejek w kuluarach. Twierdził ponoć, że ma już przewidziane na dziś rozgrywki wieloosobowe. Ludzie, którzy znaleźli go przywiązanego do łóżka następnego dnia, zgodnie komentowali, że nie był to jego najlepszy wybór.
Widząc wściekłego wiedźmina, reporter rzucił mikrofonem. Warknął: „Dajcie mi wy wszyscy...” i wyszedł z gali. Jak słyszeliśmy, zdecydował się na podróż do Bright Falls ze swoją dziewczyną agentką, by wreszcie dokończyć pewną powieść...
Werdykt
Nokautu nie ma. Obie pozycje to bardzo mocne tytuły, znakomite z trochę innych powodów i przygotowane dla trochę innego odbiorcy. Choć wywodzą się z tej samej tradycji, każda po swojemu postanowiła rozwinąć gatunek. Pillars of Eternity II oferuje lepszą kampanię, kłaniającą się w pas drugiemu Baldurowi i Falloutowi, zaś Original Sin II przy wszystkich zaletach (i trochę słabszej, choć niewątpliwie szalonej kampanii) ma potencjał stać się dużą platformą do rozwijania i modyfikowania. Sami twórcy ze studia Larian są tak pewni jakości swojej gry, że w jednym z wywiadów przyznali, iż chcieliby zagrać we własne dzieło i dać się zaskoczyć (tak że, drodzy moderzy, do roboty!).
Tymczasem – na punkty, ze względu na możliwości, potencjał i rewelacyjną walkę wygrywa Divinity: Original Sin II. Ale jeśli kochasz RPG – to Pillars of Eternity II też powinieneś sprawdzić. Obie te pozycje są warte grzechu.
O AUTORZE
Obie gry to mój absolutny top, jeśli chodzi o tytuły obecnej generacji. Produkcje z paroma drobnymi błędami, ale generalnie – na drodze do wybitności. Sercem byłem i jestem przy Pillarsach, bo hołdują tradycjom, które wychowały mnie jako gracza, ale jeśli obiektywnie spojrzeć na sytuację – dzieło Larian Studios oferuje więcej, jest owocem bardzo konsekwentnego rozwoju i wielu lat szukania optymalnych rozwiązań. I to się opłaciło. Bo Divinity: Original Sin II to odpowiedź na pytanie, co by było, gdyby pierwsze Neverwinter Nights okazało się dobrą grą, a nie tylko platformą do znakomitych modów i niezłych dodatków.