Zapomniane RPG – wspominamy gry, które zasługują na trochę miłości
Nie wszystkim dobrym grom RPG udało się przebić do zbiorowej świadomości, tak jak Wiedźminowi czy Baldur's Gate - a wciąż zasługują na uwagę. Dlatego dziś pogadamy o pominiętych, ale wartościowych grach tego gatunku.
Spis treści
Historię piszą zwycięzcy. W cieniu pozostają nawet ci, którzy minęli się z sukcesem o włos. Na poletku RPG zabłysnęli więc komandor Shepard, Geralt, syn Bhaala, Bezimienny, Cloud i mieszkaniec krypty 13, poszukujący hydroprocesora. Ale w tym gatunku można znaleźć o wiele, wiele więcej. Małe i wielkie tytuły, o których przez chwilę było głośno, a które potem przepadły w tłumie gigantów. Albo odrobinę niedoskonałe, niemniej intrygujące dzieła, w których odkryjemy ciekawe idee.
Dziś przyjrzymy się tym nieco zapomnianym, ale wartościowym i często grywalnym produkcjom. Jeśli macie już zaliczone największe tytuły, a czekacie na Baldur’s Gate 3, Bloodlines 2 czy Cyberpunka 2077 – tu możecie znaleźć niezłe umilacze czasu. Zatem zapnijcie pasy. Zabieramy Was na wycieczkę w przeszłość.
ZAPOMNIELIŚMY O ZAPOMNIANYCH?
Jeśli w tekście o zapomnianych RPG zapomnieliśmy wymienić jakąś dobrą, a mało znaną grę, śmiało upomnijcie nas w komentarzu. Pamiętajcie też, żeby napisać, dlaczego warto w nią zagrać.
Divine Divinity
- Co to: owoc mezaliansu Baldur’s Gate, Diablo i Ultimy, praprzodek znanego skądinąd RPG
- Rok wydania: 2002
- Producent: Larian Studios, czyli goście od Baldur’s Gate 3
- Gdzie dostać: GOG.com, Steam
Uwielbiam zwrot odnoszący się do tytułu Mysz, która ryknęła. Idealnie pasuje do przypadku Divine Divinity. W momencie premiery bowiem ta gra zaskoczyła wszystkich.
Był rok 2002. Morrowind (ten prawdziwy) i Neverwinter Nights sprawiły, że graczom opadły szczęki. Nic już nie miało prawa być takie samo. Tymczasem gra znikąd, ale z wielkimi ambicjami wylądowała na pierwszych stronach branżowych magazynów. Divine Divinity miało śmieszny tytuł, grafikę odstającą od standardów wyznaczonych przez gigantów i straszyło kiczowatym aniołkiem na okładce. Chwilę potem okazało się jedną z bardziej grywalnych pozycji tamtego roku.
Boscy szaleńcy z Larian Studios przenieśli nas do ogromnego, żywego i pełnego zagrożeń świata fantasy. Interaktywnego niczym w Ultimie i Divinity: Original Sin. Już wtedy mogliśmy przesuwać każdy interaktywny przedmiot (a tych było sporo). Belgowie wyposażyli grę w dynamiczny, hack’n’slashowy system walki rodem z Diablo, a fabuła okazała się wdzięczną, heroiczną fantazją o ratowaniu świata. Od sztampy ratował ją wszechobecny humor i ostrze szyderstwa. Do dziś pamiętam niektóre dialogi z pogranicza klimatów Terry’ego Pratchetta i Mela Brooksa.
Przy tym wszystkim za heheszkami podążała mroczna tematyka, a kilka decyzji, które podejmowaliśmy, mogło doprowadzić do masakry całego regionu (miecze wbite w kamień czasem powinny tam pozostać...). Możliwe, że gdyby grę wcześniej uwolniono od błędów technicznych i dodano multiplayer – studio Larian zaczęłoby rządzić dużo wcześniej. A grafika? Cóż, mimo dziwnej perspektywy broni się znacznie lepiej niż w Neverwinter Nights.
TRUDNY MŁODSZY BRAT – BEYOND DIVINITY
Larian Studios nigdy nie bało się eksperymentów, a udowodniło to już przy następnej grze. Beyond Divinity utrzymało mroczno-humorystyczny nastrój DD, ale wprowadziło mnóstwo innowacji – drugą postać do kontrolowania, mezalians 2D i 3D oraz trochę ambitniejszą fabułę. Niektóre z tych prób okazały się nieporadne, gracze psioczyli na mnóstwo błędów, ale co nas nie zabije, to wzmocni – Belgowie wyciągnęli wnioski, eksperymentowali dalej, aż wypracowali formułę, która doprowadziła ich do zdobycia licencji na Baldur’s Gate 3.
Dziś Larian Studios jest na ustach wszystkich dzięki sukcesowi cyklu Divinity: Original Sin oraz ogłoszeniu prac nad Baldur’s Gate 3. Część młodszych graczy może jednak nie zdawać sobie sprawy z faktu, że flagowa seria belgijskiej firmy została zapoczątkowana już w 2002 roku – grą Divine Divinity. I już tamto dzieło było ze wszech miar warte uwagi, choć niewątpliwie miało więcej problemów niż współczesne produkcje tego dewelopera. Do największych zalet tej wiekowej – dziś już pełnoletniej – gry należy zaliczyć scenariusz (błyszczał zarówno główny wątek, jak zadania poboczne), świetnie zaprojektowany otwarty świat i bardzo wysoki poziom interaktywności środowiska. Niewątpliwym plusem jest też możliwość poznania początków ważnych dla tego uniwersum postaci (takich jak np. Lucian) i historii.
Bartosz „Aquma” Świątek