Runda czwarta – mechanika. Walka dziesięciolecia - Divinity kontra Pillarsy
Spis treści
Runda czwarta – mechanika
To nie jest najlepsza chwila dla Pillarsów. Wprawdzie na początku Deadfire zaprezentowało się ładnie, widać, że poprawiło technikę, ale Divinity rozpętało na ringu huragan, bezlitośnie obijając przeciwnika. Schowany za gardą zawodnik Obsidianu zdradza spojrzeniem, że czeka już tylko na koniec rundy, bo wiele więcej nie zdziała. Niemniej tuż przed dzwonkiem się ożywia, jakby wróciła mu wola walki...
Pillars of Eternity II doczekało się szeregu mniejszych i większych usprawnień, dzięki którym zarówno walka, jak i rozwój postaci zyskały na głębi, a gracz odczuwa większą frajdę. Zarządzamy pięcioosobową drużyną, możemy zrzucić dowodzenie resztą zespołu na całkiem dobre skrypty (poza Allothem; jego czary w mieście kończą się ludobójstwem...). Do naszej dyspozycji oddano świetny system wieloklasowości, dzięki któremu mamy mnóstwo kombinacji postaci do przetestowania. Rozbudowano drzewko umiejętności, a każdy kolejny artefakt cieszy i dopakowuje postać, zwłaszcza te, które możemy związać z duszą bohaterów. Trochę tych zalet jest...
...ale Original Sin II nie okazuje litości. W dziele Larian Studios klasy definiują tylko punkt startu naszej postaci, bo gdy już rozpoczniemy wędrówkę, możemy swoich bohaterów kształtować jak plastelinę i tworzyć tak dziwne hybrydy zdolności czy klas, że rozum tego nie ogarnia. Wszystko to blaknie przy systemie walki (na który jednak rozwój postaci się przekłada...). Nie ma tu dwóch takich samych starć, każde wymaga taktycznego podejścia i kombinowania, a tury pozwalają wszystko dokładnie zaplanować. Bitwy są długie, emocjonujące i dość widowiskowe. Ponadto możemy bawić się efektami podłoża, żywiołami, dodatkowymi przedmiotami. Wszystko ma znaczenie, a zwycięstwo sprawia ogromną satysfakcję. Punkt dla Divinity: Original Sin II.
GŁOS EKSPERTA
Reporter bogatszy o kilka siniaków (i uboższy o pięć dych) podchodzi do kolejnego eksperta. Znawcą w dziedzinie walki jest nie kto inny, tylko ogromny czerwony demon. Diablo, Pan Grozy. Dziennikarz wzdycha, wie, że to będzie długa noc.
– Dzień dobry, GRY-OnLine, nadajemy na żywo – zaczyna.
– Dzień dobry, bardzo mi miło, proszę pytać.
– Co pan sądzi o aspekcie technicznym i stylu walki obu zawodników.
– Moja dusza jest rozdarta... Z jednej strony, wie pan, tury są mi bliskie. Sam od tego zaczynałem. Z drugiej – stanowczo pewniej czuję się w czasie rzeczywistym. Gdybym wreszcie dostał kamień dusz w swoje ręce, nabrałbym więcej zdecydowania. A tak nic innego nie przychodzi mi do głowy. Ale proszę pytać dalej.
– To może z zupełnie innej beczki. Czy to prawda, że zamierza pan podszyć się pod Linka na Switchu i odbierać graczom dusze w zamian za przejście najtrudniejszych etapów w Legend of Zelda: Breath of the Wild?
– Cholera, zdemaskował pan mój plan na fabułę czwartej części, trzeba będzie go zesłać na wiekuiste beta-testy Agony 2... – demon mruknął do siebie zamyślony, jakby nie widział nikogo wokół.
– Słucham? – podchwytuje zaniepokojony reporter.
– Słucham?