autor: Michał Pajda
Mount & Blade.... Granie na małym ekranie – w co grać na laptopie?
Spis treści
Mount & Blade...
...dla tych, którzy chcą rzucić świat na kolana
Z pewnością nie jest to czarny koń zestawienia – mowa raczej o wisience na bogato przystrojonym torcie, bez której byłoby tu jakoś... pustawo? Mount & Blade wyprodukowane zostało przez TaleWords – niezależne studio deweloperskie z Ankary, stolicy Turcji. Dekadę temu tytuł świętował swoją premierę – i natychmiast ujawnił zapotrzebowanie na drużynowe łupaniny osadzone w realiach średniowiecza oraz soczyste, niekończące się tryby dla jednego gracza.
Kontynuację tego trendu zaobserwować można chociażby w polskim MMORPG Gloria Victis, które w ubiegłym roku trafiło do wczesnego dostępu. M&B jest ikonicznym przykładem gry, która – pomimo grafiki niedzisiejszej nawet w chwili premiery – potrafiła przyciągnąć do siebie również prawdziwych estetów, niezdolnych do obcowania z produkcjami słabymi pod względem oprawy.
Sukces tej olbrzymiej piaskownicy leżał w możliwości odtworzenia wielkich scen batalistycznych. Mount & Blade miało być w całym zestawieniu „najpewniejszym ze wszystkich pewniaków”. To właśnie do tej gry – bez obaw o to, czy turecka produkcja uruchomi się na jego laptopie – miał podejść każdy czytelnik. Srogo się jednak zawiodłem, gdy przemierzając mapę taktyczną, ujrzałem delikatnie chrupiący ekran – okazało się, że tytuł ten jest w stanie na moim sprzęcie wyciągnąć zaledwie 22–24 FPS.
Jeszcze bardziej dramatyczna sytuacja miała miejsce podczas odwiedzania wiosek i miast lub w trakcie walnej bitwy, w której po każdej stronie walczyło dziesięciu dzielnych wojów – wtedy liczba klatek na sekundę spadała o połowę. Ale w sumie da się to jeszcze jakoś przeskoczyć – wątpliwej jakości zabawa rozpoczyna się dopiero przy większych starciach, więc wciąż można by choć trochę pograć w Mount & Blade na słabiutkim laptopie. Niemniej warto przy tej pozycji mieć w bebechach naszego sprzętu coś sensowniejszego niż zintegrowana karta graficzna.
Możliwość odpalenia i przetestowania gier opisanych w artykule otrzymaliśmy dzięki uprzejmości właścicieli platformy GOG.com – serwisu cyfrowej dystrybucji gier.