Takich zdrad nie ma nawet w Grze o tron! 7 historii z EVE Online
EVE Online to jedyna w swoim rodzaju gra, którą napędza unikatowa społeczność. Wielkie konflikty i bitwy, w których biorą udział tysiące graczy, to tylko wierzchołek góry lodowej, pod którą skrywają się poświęcenia, zdrady, zemsta i bolesne błędy.
Spis treści
EVE Online to wielka gra, chociaż nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Nie chodzi tutaj o ilość zawartości, mnogość statków czy planet do zgarnięcia. Nie, fenomen oraz wielkość tego MMO opiera się w głównej mierze na społeczności jego fanów. Większość z Was pewnie zna jedną czy dwie lub nawet więcej historii związanych z EVE Online. W internecie regularnie pojawiają się artykuły o potyczkach wielkich korporacji czy bataliach, w których zniszczono statki o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Te opowieści ukształtowały to, jak EVE Online wygląda dzisiaj. Często zapomina się jednak o mniej głośnych zdarzeniach, które miały miejsce w tym samym czasie. Może nie odbiły się tak szerokim echem w świecie, ale jako takie były na tyle niesamowite, że zwyczajnie warto o nich wspomnieć. To bowiem takie przygody sprawiają, że EVE Online jest tym, czym jest – najprawdziwszą grą MMO, w której to gracze kształtują jej historię oraz otaczający ich świat. Zapraszam do lektury.
Uwaga! Uproszczenia
Tekst uprościłem do granic możliwości, aby każdy mógł go zrozumieć bez znajomości EVE Online. Dlatego odpuściłem sobie fachowe nazewnictwo, sprowadzając wszystko do tego, co najistotniejsze. Chciałem uniknąć sytuacji, w której ktoś zniechęci się, czytając, ze względu na nadmiar nazw konkretnych planet. Zamiast tego celem artykułu jest pokazanie fenomenu tego MMO, jak również zachęcenie do zabawy. EVE Online bowiem cały czas żyje i... jest prawdziwe.
70 rosyjskich graczy niczym 300 Spartan
Stereotypy są rzeczą krzywdzącą. Niektórzy powiedzą, że tkwi w nich ziarenko prawdy i nie powstały bez powodu, inni zaś podciągną to pod rasizm. Z powodu takich właśnie stereotypów, kiedy EVE Online startowało, Rosjanie nie mieli w nim łatwego życia. Dostępny był bowiem tylko jeden globalny serwer, na którym grali zarówno Amerykanie, jak i Europejczycy. Wśród nich pełno było naszych wschodnich sąsiadów, którzy niezbyt sprawnie posługiwali się językiem angielskim. Z tego powodu byli obiektami drwin i szykan, przez co trzymali się na uboczu, tworząc własne, zamknięte grupy.
Nie bez przyczyny o tym wspominam, bowiem polityka realnego świata często wpływa na to, co dzieje się w EVE Online. Stereotypy sprawiły, że inni chętnie nabijali się z rosyjskich graczy lub nie negocjowali z nimi, zamiast tego stawiając od razu na bezpośrednie starcia. Bariera językowa również zrobiła swoje, dlatego w dużym konflikcie, który nieuchronnie musiał w tych warunkach wybuchnąć, rosyjskie Red Alliance radziło sobie samo. Liczyło mniej niż 100 graczy, ale nie brakowało im doświadczenia. Po drugiej stronie barykady znajdowało się rosnące w siłę Coalition of the South, które chciało odzyskać swoje tereny.
Krótki słowniczek pojęć obcych
Tekst został uproszczony do granic możliwości, aby oszczędzić Wam fachowego słownictwa w EVE Online czy opowiadania o przeszłości różnych stron konfliktu. Niemniej są terminy, których znaczenie trzeba znać, aby lektura nie stała się uciążliwa. Jednym z nich jest korporacja. Korporacja to nic innego jak gildia lub klan w EVE Online. Grupa graczy łączy się, aby razem grać i podbijać galaktykę.
Czym jest zatem koalicja? Koalicja to sojusz korporacji. Na pewnym etapie w EVE Online gildie zaczęły nawiązywać ze sobą pakty o nieagresji. Łączyły ich wspólne interesy lub zwyczajnie nie chciały wchodzić sobie w drogę, dlatego zaczęły powstawać koalicje, zwane też przymierzami czy sojuszami. Największe batalie w grze toczą się właśnie pomiędzy rywalizującymi ze sobą koalicjami.
Wydawać by się mogło, że najrozsądniejszą decyzją dla Red Alliance byłoby wycofanie się z konfliktu. Przeciwnik miał setki graczy gotowych do walki, a Rosjanie dysponowali około 70 doświadczonymi pilotami. Przywódca Red Alliance uznał jednak, że nie mogą się poddać, bo wtedy rozbita zostanie jedyna rosyjska społeczność w EVE Online. Poza tym chodziło również o coś więcej – nasi wschodni sąsiedzi byli uparci i chcieli udowodnić Coalition of the South, że są równie dobrymi graczami. Obelgi wysyłane w ich kierunku zamiast osłabić ich morale, tylko je wzmocniły i Red Alliance pokazało w końcu swoją siłę.
Początkowo prowadzili partyzanckie podchody na wrogie wojska, ale wiedzieli, że w ten sposób nie wygrają wojny. Zajęli zatem jeden region i postanowili bronić go do ostatniej kropli krwi. 70 rosyjskich pilotów z Red Alliance walczyło z 400 jednostkami Coalition of the South i wygrało. Kluczem okazała się dobra organizacja wojsk i szybka komunikacja. Rosjanie grali ze sobą od dawna, wypracowali zabójczo skuteczne taktyki i zwyczajnie wiedzieli, co robią. Ich przeciwnicy z kolei liczyli na to, że przytłoczą ich samą masą. Ostatecznie wygrała jednak strategia i koordynacja.
Warto tutaj dodać, że Red Alliance nie było tak skuteczne, gdy w swoich szeregach miało graczy z różnych krajów. Bariera językowa była nie do przeskoczenia dla Rosjan, tak jak i ich specyficzny temperament, który dawał się wszystkim we znaki.
Pierwsze walki trwały przez trzy dni, przy czym, o ile Coalition of the South pozwoliło sobie na wymianę graczy oraz statków, tak Red Alliance musiało działać z tym, co miało. Rosjanie zarywali nocki, bo nie miał ich kto zastąpić na polu bitwy. Dzielili się na małe grupki i sukcesywnie eliminowali jednostki wroga, minimalizując własne straty.
Początkowo trzydniowe oblężenie zmieniło się w tygodniową batalię, podczas której to rosyjscy gracze zaczęli dominować. Udało się im wypędzić Coalition of the South ze swojego sektora. Chociaż nie mogli liczyć na to, że stan ten utrzyma się długo, nie zmienia to jednak faktu, że bitwa została przez nich wygrana. I to w stylu, którego nie powstydziłby się sam król Leonidas.