Nie tylko EVE Online – gry tak trudne, że gracze robią do nich instrukcje obsługi
Gry sieciowe są wymagające. W większości przypadków opierają się bowiem na współpracy drużyny, często składającej się z przypadkowych osób. Samo to podnosi poprzeczkę, a do tego niektóre z nich nie tłumaczą swoich mechanik.
Spis treści
Dział poradnikowy naszego portalu kwitnie. Cieszy się sporym zainteresowaniem i nie bez powodu pojawiają się w nim solucje do kolejnych gier. Okazuje się bowiem, że zwyczajnie potrzebujecie niekiedy pomocnej dłoni. Nie inaczej jest w przypadku pozycji sieciowych, które często po macoszemu podchodzą do nowego uczestnika zabawy, nie tłumacząc nie tylko swoich zawiłości, ale czasem nawet podstawowych mechanik. W efekcie gracz musi liczyć na pomoc innych lub sam znaleźć informacje w sieci.
Poniżej przedstawiamy produkcje, do których bez poradnika lepiej nie podchodzić. Możecie oczywiście grać w nie bez korzystania z podpowiedzi, licząc się z ewentualnością popełniania błędów. Niemniej warto brać pod uwagę, że w ten sposób ominie Was sporo zabawy, i to często przez niedbalstwo lub zapominalstwo deweloperów. Niejednokrotnie spotkałem się z osobami, które spędziły setki godzin z danym tytułem, a nie znały podstawowych mechanik czy miały sporo elementów poblokowanych. Wszystko dlatego, że zwyczajnie zabrakło instrukcji obsługi.
TRUDNE, BO NIEZROZUMIAŁE
Prezentowane na kolejnych stronach tego tekstu gry wybrane zostały subiektywnie. W przypadku każdej produkcji może znaleźć się ktoś, kto uzna, że dana pozycja była łatwa i „pięciolatek by sobie z nią poradził”. To oczywiście w kulturalnej formie, zaraz obok „l2p, noob, odinstaluj ten tytuł”.
Zaznaczam również, że trudność wspomnianych gier niekoniecznie leży w dużym stopniu ich skomplikowania, a w niedoborze przystępnie podanych informacji lub w ich zupełnym braku. Czasami problem tkwi kompletnie w czym innym – nadmiarze zawartości. Miejcie to na uwadze, zanim z krzykiem rzucicie się, by bronić swojej gry, bo „przecież wcale nie jest aż tak wymagająca”.
Destiny 2 – darmowa wersja mało przystępna dla nowych graczy
W przypadku Destiny 2 nie chodzi o wersję z 2017 roku. Pierwotne wydanie tytułu radziło sobie całkiem nieźle, jeśli chodzi o tłumaczenie graczom swoich mechanizmów. Otrzymaliśmy przystępny samouczek z wprowadzeniem do historii, a następnie pokazane zostały najważniejsze elementy zabawy. Dotyczyło to sterowania, ale i takich rzeczy jak rodzaje amunicji, system talentów czy specjalizacje w obrębie danej klasy postaci. Problem w tym, że w późniejszej wersji tego wprowadzenia zwyczajnie „zabrakło”.
Część osób może zaśmiać się pod nosem z faktu, że gracza trzeba prowadzić za rączkę i wszystko mu pokazywać. Rzeczywiście, gry coraz mniej zostawiają nam do odkrycia, ale tutaj należy zaznaczyć wyraźną granicę pomiędzy nietłumaczeniem podstawowych aspektów rozgrywki a pozostawieniem bardziej zaawansowanych elementów do samodzielnego rozpracowania. Bungie popełniło taki właśnie błąd przy wydaniu aktualizacji New Light do Destiny 2.
New Light udostępniło podstawową wersję Destiny 2 oraz wszystko dodatki z pierwszego roku za darmo. Do tego w tym samym czasie tytuł przeniesiono na Steama. Nie trzeba zgadywać, co się stało – serwery zalane zostały przez ogromną falę nowych graczy. Problem w tym, że poczuli się oni zagubieni, a wszystko przez zabranie początkowego samouczka.
I tutaj uwaga – żadna zawartość Destiny 2 nie została wycięta. Gracze wciąż mają dostęp do pierwszych misji, wstępu fabularnego i wszystkich tutorialowych elementów. Docelowo jednak trafiają do gry z kompletnym, podstawowym ekwipunkiem, zestawem broni, talentami, modami do sprzętu oraz pewną ilością mocy. Do tego znajdują się w obco wyglądającym HUB-ie, nie znając wydarzeń, które doprowadziły ich do tego punktu, a NPC nie wydają się znajomi.
Wygląda to tak, jakby grało się na czyimś savie, a nie własną, świeżo stworzoną postacią. Na pierwszy rzut oka może być to odstraszające, czego zresztą dowodzą recenzje na Steamie. I to nie tak, że Destiny 2 jest przesadnie skomplikowaną produkcją. Zwyczajnie – jeśli gracz nie poświęci czasu, by pogrzebać w menu lub poczytać, nie dowie się nawet, że jego klasa postaci ma kilka specjalizacji. O niektórych elementach gra informuje, o innych nie, w efekcie czego wraz z kolejnymi godzinami odkrywamy coś, co dostępne jest od samego początku.
Problemu nie ma w sytuacji, gdy mamy przy sobie jakiegoś wymiatacza w Destiny 2, który posłuży nam za samouczek, lub gdy znajdziemy w mieście odpowiedniego NPC, pozwalającego przenieść się w czasie i przejść początkowe etapy gry. Szkoda jednak na to zachodu, gdyż realnie nic na tym nie zyskujemy. Skoro Bungie postanowiło nie oferować żadnego etapu wprowadzającego i rzucać graczy na głęboką wodę, ci ostatni muszą radzić sobie sami. W jaki sposób? Chociażby korzystając z 35-stronicowego poradnika dla początkujących. Miłej lektury!