64. EarthBound. Ranking 100 najlepszych gier RPG w historii
Spis treści
64. EarthBound
Oto kolejna gra, w której grupa dzieciaków ratuje nasz świat przed straszliwym zagrożeniem – tutaj są nim złowrogie ufoki – lecz w odróżnieniu od Persony, całość została okraszona grafiką 2D i widokiem z lotu ptaka (w końcu to rok 1994 i konsola SNES) i ma wybitnie prześmiewczy charakter. No i jest absurdalnie surrealistyczna – dla przykładu, toczyliście kiedyś turowe potyczki z taksówkami? Trudno się dziwić, że EarthBound ma po dziś dzień liczny i aktywny fandom na całym świecie – dziwny jest tylko fakt, że ów wykształcił się dopiero parę lat po wydaniu gry.
63. Xenoblade Chronicles
Tytularne podobieństwo do opisanego kilka stron wcześniej Xenogears nie jest przypadkowe –obie gry zaprojektował ten sam człowiek, Tetsuya Takahashi. Mamy tu więc kolejny popis japońskiej pomysłowości, tym razem zrealizowany dla posiadaczy Wii w 2010 roku – oto świat powstały na gigantycznych zwłokach dwóch bogów zastygłych w boju, zamieszkany przez dwie antagonistycznie do siebie nastawione rasy: ludzi i roboty. Jakby mało było tej arcyciekawej koncepcji uniwersum (i towarzyszącej jej fabuły), gra kusiła także otwartością świata i dynamicznym systemem walki. Niejeden krytyk okrzyknął wręcz Xenoblade Chronicles najlepszym jRPG-iem siódmej generacji konsol.
62. Wizardry 8
David Bradley i studio Sir-Tech uczynili z Wizardry 7 niemalże legendę, nic zatem dziwnego, że deweloperom zajęło aż dziewięć lat szlifowanie kontynuacji, wydanej ostatecznie w 2001 roku. Dziś takie wydłużanie produkcji w nieskończoność wielu uznałoby za zły znak, lecz wtedy wyszło to grze wyłącznie na zdrowie. W ten sposób powstał jeden z ostatnich wielkich cRPG-ów z widokiem FPP i turowym systemem walki. Gra odznaczała się dużym światem do swobodnej eksploracji, kompleksowym systemem kreacji i rozwoju postaci oraz arcyciekawym uniwersum, łączącym fantasy z science-fiction.
61. Septerra Core: Legacy of the Creator
Tytuł ten – stworzony z myślą o pecetach w 1999 roku przez amerykańskie studio Valkyrie – najprościej byłoby opisać jako nietypową krzyżówkę Final Fantasy i Planescape: Torment. Pierwsze wniosło do hybrydy stylistykę postaci i turowy system walki, podczas gdy drugie dało od siebie widok izometryczny i nietuzinkowy projekt świata. Mamy tu technomagiczną rzeczywistość, nie dającą się opisać ani terminem fantasy, ani science-fiction (choć bliższą temu drugiemu, gdyby na siłę klasyfikować). Tytułowa planeta Septerra to sztuczny twór, na który składa się siedem niezależnych od siebie warstw, wirujących wokół energetycznego rdzenia i zamieszkanych przez odmienne klasy społeczne.
60. Arx Fatalis
Arx Fatalis pokazuje, jak mogłyby wyglądać Dark Messiah of Might and Magic i Dishonored, gdyby studio Arkane w ciągu ostatniej dekady nie odsunęło się prawie całkiem od gatunku cRPG. Mamy tu bowiem wydanego w 2002 roku pełnokrwistego „rolpleja”, który kładł duży nacisk na akcję, a mniejszy na dialogi i eksplorację. Ale nie traktujcie tego jak krytyki; Arx Fatalis po prostu wybrało sobie niszę RPG akcji i pokazało w niej mistrzowską klasę. Dzieło Arkane pamiętamy głównie za innowacyjny system magii... i za to, że gra ta mogłaby nosić tytuł Ultima Underworld III, gdyby tylko twórcom powiódł się zamiar zdobycia odpowiedniej licencji.
59. Child of Light
Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia zespół odpowiedzialny za rasowego shootera – takiego, dajmy na to, Far Cry’a 3 – zostaje oddelegowany do zrobienia artystycznej krzyżówki platformówki i jRPG-a. Tak właśnie powstało Child of Light – nietuzinkowa hybryda prosto od montrealskiego oddziału Ubisoftu (tego samego, który na ogół przeklinamy za odtwórczość kolejnych odsłon Assassin’s Creed). „Dziecię Światła” wyróżnia się nie tylko niespotykanym wśród zachodnich deweloperów podejściem do mechaniki rozgrywki, ale również – a właściwie przede wszystkim – prześliczną grafiką 2D, jakby wyjętą z kart baśni ilustrowanej przez mistrza pędzla, oraz niepowtarzalną ścieżką dźwiękową. Bomba!
58. The World Ends with You
A oto chyba najmniej oderwana od rzeczywistości (i przy okazji obdarzona najbardziej nietypowym tytułem) gra w tym zestawieniu – i to stworzona w Japonii! Co prawda, wydane w 2008 roku na DS-a The World Ends with You przedstawia kolejną opowiastkę o dzielnych młodych ludziach, którzy wiodą niezwykły żywot (?) i włóczą się po alternatywnych wymiarach, ale tym razem przygoda toczy się w naprawdę przyziemnych realiach – to zwykłe (no, prawie...), współczesne Tokio, ukazane z perspektywy tutejszej młodzieży i jej subkultur. Równie interesujący jest robiący użytek z obu ekranów konsolki system walki, a także mangowy styl graficzny i popowa ścieżka dźwiękowa.
57. Neverwinter Nights 2
Stworzony w 2006 roku przez Obsidian Entertainment Neverwinter Nights 2 to gra, która wyznacza koniec pewnej epoki – epoki tworzenia znamienitych cRPG-ów opartych na Dungeons & Dragons. Jest to zarazem koniec piękny i wiekopomny, nawet jeżeli „dwójka” nie została nagrodzona aż tak dobrymi ocenami jak „jedynka”. Mimo opracowania ciekawszej fabuły, deweloperom oberwało się za sporą liczbę technicznych bolączek (jak to zresztą u Obsidianu często bywa) i nieco odstającą od ówczesnych standardów grafikę. Nie zmienia to jednak faktu, że najbardziej epickie mody – takie jak ten rekonstruujący Baldur’s Gate – powstały właśnie na silniku drugiej części, nie pierwszej.
56. Two Worlds II
Wydane w 2010 roku Two Worlds II to klasyczne „więcej, lepiej, ładniej” względem poprzednika – no, przynajmniej w większości aspektów. Nasi rodacy z Reality Pump przyłożyli się bardziej do fabuły i zadań pobocznych (pozwalając sobie przy tym na nutkę humoru), dopracowali mechanikę walki, a także urozmaicili system rzemiosła, z bardzo ciekawym wymyślaniem własnych zaklęć na czele. Ba, dodali nawet multiplayer z kilkoma zróżnicowanymi trybami, w tym z jednym quasi-strategicznym, który wymagał kooperacyjnego rozwijania osady i dbania o jej dobro. Niech tylko twórcy wyeliminują resztę uchybień, a w kolejnym rankingu widzimy się z Two Worlds III w pierwszej pięćdziesiątce… jeśli Reality Pump po ostatnich wstrząsach i domniemanym bankructwie zdoła jeszcze wysmażyć tak ambitny projekt.
55. Realms of Arkania: Blade of Destiny
Żebyśmy mieli jasność – mówimy tu o klasycznym Blade of Destiny z 1992 roku, a nie o tak zwanej wersji HD, którą mieliśmy nieszczęście oglądać w 2013 roku. Tyle formalności, oto kolejny znakomity pierwszoosobowy cRPG w realiach fantasy (tych samych, co w Drakensangu, czyli pożyczonych z RPG-owego systemu The Dark Eye), w którym drużyna śmiałków tura po turze ratuje świat przed plugawym złem, tu uosabianym przez hordy orków. Cechy wyróżniające? Taktyczne potyczki w rzucie izometrycznym oraz kompleksowy system rozwoju bohaterów, uwzględniający nie tylko ich mocne strony, ale również ułomności.
54. Drakensang: The River of Time
Po opisaniu The Dark Eye chciałoby się rzec: ot, więcej tego samego. Skąd zatem różnica siedemnastu lokat w naszym rankingu? Cóż, to chyba bardziej kwestia głodu przygody w oldskulowym stylu, którego nie była w stanie w pełni zaspokoić „jedynka”, niż wprowadzonych zmian – te bowiem, choć wcale ich nie brakuje (chociażby uwypuklenie roli towarzyszy), w zasadzie ograniczają się do drobnostek. Tak czy inaczej, ironią losu jest, że drugi Drakensang sprzedał się słabiej niż pierwszy, co doprowadziło studio Radon Labs do upadku, a serię przemieniło w przeglądarkowego hack’n’slasha.
Wyciągnięte z forum
Dragon Age II przy tej grze to bieda. Tu mamy ciekawą fabułę, rozbudowany rozwój postaci i fajne, taktyczne walki. Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych gier cRPG w historii. Dla wszystkich fanów gatunku to pozycja wręcz obowiązkowa. […] porównania do Baldura są tu jak najbardziej słuszne. To jest właśnie to! - Kapitan Krwotok