Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 27 stycznia 2019, 13:00

autor: Patryk Fijałkowski

Dying Light: Bad Blood. 5 gier battle royale, którym się nie udało

Spis treści

Dying Light: Bad Blood

WCIĄŻ WALCZY

Polskie Bad Blood ma raptem kilkudziesięciu graczy dziennie, ale to w teorii wystarczy, żeby dało się skompletować pełny meczowy skład. Gra ma jednak jeszcze szanse ożyć, gdy wyjdzie z wczesnego dostępu i przejdzie na model free-to-play. Już teraz jednak bardzo wyraźnie widać, że nie jest to sukces, o jakim marzył Techland, i z pewnością nie jest to konkurencja dla Fortnite’a.

W SKRÓCIE

  1. Czas życia: wciąż żyje (Bad Blood do rozegrania meczu wymaga zaledwie po 12 graczy, więc nawet przy 30 osobach na serwerze da się stworzyć dwie pełne rozgrywki)
  2. Premiera: 13 września 2018 roku
  3. Dzienna liczba graczy na Steamie: 20–30

I znowu – marka to nie wszystko. Nie zawsze warto też ślepo podążać za modą. Przekonał się o tym Techland, który w zeszłym roku między produkcją Dying Light 2 i wciąż nieogłoszonego RPG postanowił spróbować sił w gatunku battle royale. W efekcie otrzymaliśmy Bad Blood – samodzielną grę korzystającą ze świata, mechaniki i silnika pierwszego Dying Light.

Trudno w tym wypadku jednoznacznie powiedzieć, co nie wypaliło. Marketing? W jakimś stopniu z pewnością, bo o Bad Blood w mediach mówiło się bardzo niewiele. Separacja od głównej gry? Być może, bo nowy tryb do podstawowego Dying Light wzbudziłby najprawdopodobniej większe zainteresowanie. Przesyt rynku battle royale? Też. W końcu w poprzednim roku, przy całym fenomenie Fortnite’a i nieustającej popularności PUBG, mnóstwo deweloperów chciało załapać się na kawałek tego tortu. W efekcie zrobiło się bardzo tłoczno i zlizywano już tylko bitą śmietanę z papierowych talerzyków.

Jakie by nie były przyczyny takiego stanu rzeczy, faktem jest, że w Dying Light: Bad Blood zaledwie cztery miesiące po premierze gra średnio po kilkudziesięciu graczy. Dla tytułu z gatunku battle royale to właściwie wyrok. Musimy jednak pamiętać, że na razie mówimy o programie Early Access, a w dniu faktycznej premiery gra ma przejść na model free-to-play. Bardzo możliwe więc, że Techland nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w kwestii swojego battle-zombie-royale.

TWOIM ZDANIEM

Grasz w gry z gatunku battle royale?

Tak, gram w Fortnite
4,2%
Tak, gram w PUBG-a
11,3%
Tak, gram w różne gry z tego gatunku
6,1%
Nie gram w battle royale, ale może kiedyś zagram
7,1%
Ten gatunek zupełnie mnie nie interesuje
56,6%
Kiedyś grałem, ale mi się znudziło
14,8%
Zobacz inne ankiety
Gry, które sprowadziły na swoich twórców zagładę
Gry, które sprowadziły na swoich twórców zagładę

Każda nowa gra to dla jej autorów nadzieja na sławę i wielkie pieniądze. Bywa jednak tak, że dany tytuł zamiast przynieść zyski doprowadza swoich twórców do bankructwa albo zamknięcia. Wbrew pozorom takich przypadków było w historii branży całkiem sporo.

Teamfight Tactics – czym jest nowa gra twórców League of Legends?
Teamfight Tactics – czym jest nowa gra twórców League of Legends?

Znajomi grają w TFT, a Ty nie masz pojęcia, o co chodzi? Tłumaczą Ci, że to Auto Chess w LoL-u, a Ty dalej nie jesteś pewien, w czym rzecz? Wyjaśniamy, czym jest najnowszy sieciowy fenomen.

Moda na porażkę – czemu twórcy gier bezmyślnie gonią za rynkowymi trendami?
Moda na porażkę – czemu twórcy gier bezmyślnie gonią za rynkowymi trendami?

RTS-y, MMORPG, klony Minecrafta, retro, survivale, battle royale. Historia gier komputerowych ślepym podążaniem za trendami się toczy. Ta sama historia uczy też, że bezmyślne stawianie na to, co modne, niemal nigdy nie kończy się dobrze.