Star Wars Jedi: Fallen Order – przebudzenie mocy?. Najlepsze gry E3 2019 zdaniem redakcji
Spis treści
Star Wars Jedi: Fallen Order – przebudzenie mocy?
Niby Star Wars Jedi: Fallen Order nie zrobiło na nikim w naszej redakcji szczególnego wrażenia – czegoś nam w tej prezentacji zabrakło – co nie zmienia jednak faktu, że produkcja studia Respawn Entertainment i tak zapowiada się na najlepszy tytuł osadzony w uniwersum Gwiezdnych wojen od czasów co najmniej Force Unleashed. Można narzekać, że walka wygląda na dość prostą lub że projekty przeciwników nie imponują – naprawdę, żeby mając do dyspozycji taki bestiariusz ciekawych potworów, wymyślić do bólu odtwórcze wielkie pająki...
W żadnym wypadku jednak Fallen Order nie wygląda na produkcję kiepską, robioną po linii najmniejszego oporu. Używanie Mocy, w tym powstrzymywanie pocisków i przyciąganie do siebie wrogów, robi spore wrażenie, a starcia z nieco silniejszymi przeciwnikami wcale nie muszą być bułką z masłem. Oczywiście po produkcjach ze świata Gwiezdnych wojen spodziewamy się nieco więcej – ale może właśnie wystarczy dobrze wykonana, ładna gra akcji z przygodowymi elementami, a resztę załatwi sama magia tego uniwersum? Oby tak było, bo po kontrowersjach związanych ze Star Wars: Battlefront II ta marka potrzebuje sukcesu na polu interaktywnej rozrywki.
Okiem Czarnego Wilka: No nie urwało. Fallen Order miał być wybrańcem, który przywróci równowagę Mocy w świecie gier, tymczasem zaburzony balans zdaje się być kompletnie niewzruszony wysiłkami Respawn Entertainment. Piętnastominutowy fragment rozgrywki ani nie wyglądał szczególnie ładnie, ani nie wyróżniał się jakimiś interesującymi pomysłami na rozgrywkę. W zasadzie tylko jedna scena z pokazu zrobiła na mnie wrażenie – możliwość zatrzymania strzału w locie, przyciągnięcia do siebie szturmowca, który go wystrzelił, a następnie wykorzystania ofiary w charakterze żywej tarczy po „uwolnieniu” pocisku. Lubię, kiedy gra pozwala na takie kreatywne wykorzystywanie umiejętności. Ale jedna taka sytuacja na tyle minut akcji to za mało. Star Wars Jedi nie zapowiada się też na szczęście na jakąś porażkę – Respawn to jednak ludzie, którzy wiedzą, co robią – ale też nie ma tu póki co niczego, co mogłoby mnie przyprawić o szybsze bicie serca. Dalej będę śledzić, co dzieje się z tym projektem, ale teraz podchodzę już do niego z większą ostrożnością – i od kolejnych materiałów zależy, czy pod koniec roku w ogóle w „Upadły zakon” zagram. Bo sama marka Gwiezdnych wojen to za mało, by w zalewie hitów skupiać się na grze w miarę dobrej.