9. Assassin’s Creed: Rogue. Najlepsze gry z serii Assassin's Creed – ranking
Spis treści
9. Assassin’s Creed: Rogue
- Data premiery: 11.11.2014 (PS3, X360), 10.03.2015 (PC)
- Czas potrzebny do ukończenia fabuły: 10 godzin
- Liczba miast: 1
Niechlubne, bo ostatnie, miejsce w naszym zestawieniu zajmuje Assassin’s Creed: Rogue, czyli produkcja stanowiąca pożegnanie marki z poprzednią generacją konsol Sony i Microsoftu (aczkolwiek można w nią zagrać również na komputerach osobistych). Jak widać, tytuł nie sprostał oczekiwaniom graczy, mimo że całymi garściami czerpał z rozwiązań wypracowanych na potrzeby niezwykle ciepło przyjętego Assassin’s Creed IV: Black Flag. Dlaczego zatem tak się stało?
Zacznijmy od postaci głównego bohatera, którego ciężko było darzyć prawdziwą sympatią. Tuż po rozpoczęciu przygody w Rogue Shay Patrick Cormac zdradził bowiem bractwo asasynów, zasilając szeregi powszechnie nielubianego zakonu templariuszy (wiecie, to właśnie oni zamierzają stworzyć ludziom lepszy świat poprzez ograniczenie ich wolności) – jakby tego było mało, sami asasyni z nie do końca jasnych powodów zostali tu przestawieni w złym świetle, stając się prawdziwymi typami spod ciemnej gwiazdy, co w znacznym stopniu „gryzło” się ze sposobem, w jaki prezentowano ich we wcześniejszych odsłonach cyklu.
Jeśli zaś chodzi o rozgrywkę, na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się być na właściwym miejscu. Po raz kolejny otrzymaliśmy do dyspozycji rozległy, otwarty świat, po którego wodach podróżowaliśmy na pokładzie Morrigan, czyli statku należącego do głównego bohatera. Gra pozwalała odwiedzić między innymi XVIII-wieczny Nowy Jork i północnoamerykańską Dolinę Rzeki, od czasu do czasu przenosząc nas również w inne rejony ówczesnego globu.
Twórcy nie próbowali wymyślać koła na nowo, toteż schemat zabawy pozostał niemal niezmieniony względem przygód Edwarda Kenwaya – niemal, bo tym razem podróżowanie po wodach Oceanu Atlantyckiego utrudniały nie tylko burze i mniejsze lub większe statki wroga, ale również góry lodowe, a wachlarz „żeglarskich” narzędzi mordu poszerzono o płonący olej i automatyczny folgierz. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że eksploracja nowego terytorium nie sprawiała nawet w połowie takiej frajdy jak rozbijanie się po Karaibach; na ich tle Ameryka Północna wydawała się zwyczajnie szara, bura i koniec końców – nijaka.
Czarę goryczy przelała absencja trybu multiplayer, któremu od premiery kultowego Brotherhooda udało się zdobyć pokaźne grono fanów. W ogólnym rozrachunku można stwierdzić, że choć Assassin’s Creed: Rogue nie było grą złą, to nie dorastało do pięt żadnej z wcześniejszych (i jak wynika z naszej sondy – również późniejszych) części serii. Niemniej szanty śpiewane przez członków załogi Morrigan cieszyły uszy tak samo jak pieśni wykonywane przez podwładnych Edwarda Kenwaya, którzy ciężko pracowali na pokładzie Kawki.
CZY WIESZ, ŻE...
Assassin’s Creed: Rogue było najkrótszą z dotychczasowych odsłon cyklu – autorzy gry przygotowali jedynie siedem sekwencji fabularnych, które dało się ukończyć w ciągu jednego dnia.