autor: Damian Pawlikowski
Zjesz z kimś beczkę soli… (Metal Gear Solid). Najbardziej traumatyczne momenty z gier wideo - sceny, które zniszczyły nam system
Spis treści
Zjesz z kimś beczkę soli… (Metal Gear Solid)
…nim poznasz do woli, jak głosi stare porzekadło. W zadziwiający jednak sposób niejaki Psycho Mantis nie musiał wciągać żadnych przypraw, aby doskonale wiedzieć, co kryje się w głowie gracza, który natknął się na niego w pierwszej części kultowego Metal Gear Solid. Zresztą, z taką maską na twarzy ciężko byłoby mu cokolwiek przegryźć… niemniej jednak w zadziwiający sposób potrafił kontrolować zarówno nasz elektroniczny sprzęt, jak i umysł, przełamując tym samym czwartą ścianę narracji. Nie dość, że anorektyczny boss doskonale wiedział, jakie gry lubimy odpalić sobie na swoim Playstation (czytanie zapisów gry na karcie), to jeszcze wprawiał kontroler w ruch aktywując wibracje (wtedy to dopiero robiło wrażenie), albo „przełączał” kanały w naszym telewizorze. Jakież było zdziwienie grającego, który zobaczył nagle ciemny obraz z zielonym logo „HIDEO” w prawym górnym rogu ekranu. Albo gdy Psycho Mantis wyskoczył nagle z tekstem „Lubisz Castlevanię, czyż nie?”. Od czasu premiery gry trochę już minęło, a Kojima z każdą kolejną częścią cyklu zaskakiwał nas swoją wyobraźnią przy kreowaniu bossów. Pamiętacie jeszcze The Sorrow, który nasyłał na nas duchy wszystkich żołnierzy, których ukatrupiliśmy w trakcie gry w MGS3? Albo zgrzybiałego The End, który po odczekaniu pewnego czasu umierał… ze starości.