Binary Domain – japońskie Gears of War. Krytykowane, ale lubiane – gry, które cenią gracze
Spis treści
Binary Domain – japońskie Gears of War
BINARY DOMAIN W LICZBACH (WERSJA PC):
- Średnia ocena krytyków wg Metacritic: 68%
- Średnia ocena graczy wg Metacritic: 7,7
- Średnia ocena graczy wg GRYOnline.pl: 8,7
- Pozytywne recenzje na Steamie: 85%
Rok 2012 był to dziwny rok dla gatunku strzelanek. W tym to czasie twórcy Borderlands 2 starali się ożenić FPS-a z hack’n’slashem, w Spec Ops: The Line dodano do plucia ołowiem głęboką fabułę z morałem i nawet w serii Call of Duty próbowano coś zmienić, wprowadzając wybory i alternatywne zakończenia w Black Ops II. Temu trendowi uległa również firma Sega, proponując w grze Binary Domain system relacji z członkami drużyny, jakiego nie powstydziłoby się rasowe RPG. Jednak branża – jak to branża – nie była w ocenie tego oryginalnego projektu jednomyślna.
Krytycy wydawali się w dużej mierze niezadowoleni. Wielu z nich nie spodobała się fabuła, tyleż ambitna w założeniach, co według nich miałka w końcowym rezultacie. Jeszcze częściej narzekano na rozgrywkę jako taką, określaną mianem poprawnej – i nic ponadto. A rewolucyjny system budowania zaufania u towarzyszy broni? Ciekawostka o niewykorzystanym potencjale, powiadali recenzenci, do tego wyposażona w irytujący system wydawania rozkazów za pośrednictwem mikrofonu. Dodatkowe punkty odjęto wersji pecetowej, cierpiącej na kiepskie przystosowanie sterowania do klawiatury i myszki.
Gracze okazali się bardziej łaskawymi sędziami. Rozgrywka może też ich nie porwała – zwłaszcza pecetowców wyczulonych na „konsolowe strzelanki” – choć docenili, jak efektowna i dopieszczona jest destrukcja wrogich robotów. Natomiast największe wrażenie zrobiło na nich to, co krytycy zwykle zbywali machnięciem ręki, czyli opowieść, do spółki z pomysłem kształtowania jej w zależności od relacji bohatera ze swoimi kompanami. Summa summarum Binary Domain jest dziś jedną z czołowych pozycji na wszelkich listach najbardziej niedocenionych gier.