Kupujemy gry, nawet jeśli nie mamy za co, ani kiedy zagrać. Każdy z nas czasem TO robi. Dziwne zwyczaje graczy
Spis treści
Kupujemy gry, nawet jeśli nie mamy za co, ani kiedy zagrać
Stereotyp mówi, że to kobiety są zakupoholiczkami i magazynują absurdalne ilości ubrań „na każdą okazję”, których ostatecznie prawie nigdy nie noszą. Ja tymczasem patrzę na swoją bibliotekę ponad 800 gier na Steamie, 200 na PlayStation Store, na kilkaset konsolowych wydań pudełkowych i niepoliczalną ilość wszelkich innych. Znakomita większość oczywiście nigdy nie została odpalona i – nie oszukujmy się – odpalona nigdy nie zostanie. Tak patrzę na nie i stwierdzam, że chyba mam jednak większy problem od kilku nadmiarowych par butów.
Growy zakupoholizm dopada większość z nas – termin „kupka wstydu” w końcu nie powstał w próżni. Akumulujemy gry na potęgę, bo jak tu nie kupić, gdy Steam przecenia jakiś hit o 80%, gdy w ramach Humble Bundle możemy za kilka złotych nabyć paczkę fajnych gier, wspierając przy tym akcje charytatywne, gdy hype jest tak duży, a w ramach pre-orderu dorzucają taką śliczną skórkę, której nie zdobędziemy w żaden inny sposób?
I brakuje w tym wszystkim zadania sobie jednego prostego pytania kontrolnego: „Czy znajdę czas na zagranie w ten tytuł choćby w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy?”. Warto zadać je sobie przed kolejnymi zaku... O, a co to za mail? „Produkt z twojej listy życzeń Steam jest teraz w promocji”. Super, już chyba z tydzień nic nie kupowałem!