PlayWay, skończyły się wam pomysły? Mamy dla Was kilka nowych
Słyszeliście o symulatorze kuriera, bezdomnego, Jezusa Chrystusa i mechanika broni pancernej? Mamy pomysły na kolejne gry, które mogłyby podbić rynek.
Spis treści
Symulatory wszelkiej maści od wielu, wielu lat znajdują miliony nabywców. Pamiętam czasy, kiedy gracze śmiali się z niemieckich symulatorów farmy i rolniczego sprzętu, a tymczasem okazało się to wręcz maszynki do robienia pieniędzy i że fanów podobnych zajęć nie brakuje.
Co tam zresztą Niemcy! Na naszym podwórku działa jedna z najwybitniejszych firm w tym gatunku. PlayWay, bo o nim mowa, w 2020 roku odnotował wartość spółki na poziomie 2 miliardów polskich złotych. W takim tempie wydawania kolejnych symulatorów w końcu można wystrzelać się pomysłów, dlatego PlayWay od jakiegoś czasu odważnie eksperymentuje (ot, na przykład wypuszczając symulator Jezusa Chrystusa oraz symulator dla fanów Słonecznego patrolu). Kreatywność naszego wydawcy wydaje się nieograniczona, czego dowodem niech będzie ta anegdota: na potrzeby niniejszego tekstu o dziwnych pomysłach na symulatory z przymrużeniem oka wymyśliłem „symulator ekoterrorysty”. Okazało się jednak, że PlayWay mnie ubiegł...
Gdybyście jednak, drodzy koledzy i koleżanki z PlayWaya, któregoś dnia obudzili się wypaleni, ten artykuł powinien na nowo ożywić Waszą wyobraźnię. Mamy bowiem kilka propozycji symulatorów. To również zachęta dla Was, czytelników – w komentarzach przedstawcie swoje pomysły, nawet te najbardziej odjechane. Kto wie, może za dwa lata będziemy pisali o premierze gry zainspirowanej właśnie przez Was?
PRZYMRUŻCIE OKO
Tekst powstał jedynie po to, by Was rozbawić. Tak naprawdę nic nie mamy do pań z dziekanatów, klientów budek z kebabem czy turystów w Zakopanem.
Symulator dziekanatu
Za moich czasów UJ uczył kilku niezmiennych, twardych prawd, a jedną z najważniejszych było: z panią Jolą z dziekanatu rozmowa jest bez sensu.
To autentyczny cytat. Student przychodził do dziekanatu (najpewniej odkręcić sprawy, które zepsuł zyskujący samoświadomość elektroniczny system rejestracji na zajęcia – USOS), następnie zza drzwi dało się słyszeć podniesione głosy (to moment, w którym obydwie strony próbowały dojść do porozumienia), a na końcu pani Jola wypowiadała zdanie: „Proszę pana, rozmowa ze mną jest bez sensu”.
A jak się w to gra?
Wyobraźcie sobie teraz symulator dziekanatu. Siedzicie za kontuarem (bo w dziekanatach często zamiast biurek stoją właśnie kontuary – im wyższe, tym lepiej) i przyjmujecie studentów, cechujących się rozmaitymi osobowościami i temperamentem. Gra stopniowałaby trudność spraw – na początku więc głównie podbijalibyście legitymacje, ale później trzeba by było rozwikływać coraz trudniejsze sprawy poirytowanych, rozwrzeszczanych, skacowanych i szlochających studentów: odmówić komuś stypendium, wyrzucić ze studiów, przenieść na zajęcia z garncarstwa, choć chciało się studiować fizykę teoretyczną. Co jakiś czas będziecie musieli rozpoznawać sfałszowane dokumenty (albo uznawać prawdziwe za sfałszowane), a podstawową minigierką byłaby sztuka wygrywania sporów. Nuda? Kto choć raz był w dziekanacie, ten wie, że to nie nuda – to wojna!
Pogromczyni studentów
Za zdobyte punkty doświadczenia (rozdawane m.in. za najdalszy rzut indeksem, ignorowanie pukania do drzwi i liczbę zgubionych podań o akademik) kupowalibyście ulepszenia do kontuaru – zasieki, wilcze doły i wnyki. W grze należałoby zachować balans między nienawiścią do rozpieszczonych, cholernych studentów a wykonywaniem swojej pracy, bo na koniec każdego roku akademickiego następowałoby liczenie skarg, zażaleń i pogróżek. I co Wy na to, twórcy z PlayWaya?
P.S. Ja oczywiście żartuję – na studiach miałem wspaniałe panie w dziekanacie, za którymi okrutnie tęsknię!