7 łotrów z gier, których pokochaliśmy, choć nie powinniśmy
Czasami bywa tak, że choć nie powinniśmy jakiegoś bohatera lubić, to go wręcz uwielbiamy. Po prostu niektórych łotrów nie da się nie kochać. Oto siedmiu takich gagatków.
Spis treści
To nie zestawienie największych growych złoczyńców czy antybohaterów; niektórzy z tu wymienionych na pierwszy rzut oka wydają się nawet pozytywnymi postaciami, a innych w ogóle trudno jakkolwiek pod tym względem sklasyfikować.
(Myślę o Piramidogłowym. Tubbs jest neutralny zły, rzecz jasna).
Wszystkich jednak łączy to, że ich lubimy, choć nie powinniśmy – z powodów, które zaraz przedstawię.
Uwaga, będą heheszki. Na poważną analizę fenomenu charyzmatycznych złoczyńców i memetyzacji prawdziwych osób musimy poczekać, aż sytuacja za oknem zrobi się mniej przygnębiająca. A tymczasem mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. Uwaga, będą też okazjonalne spoilery.
Handsome Jack
Gdzie go znajdziemy?
W Borderlands 2. I kilku kolejnych grach oraz spin-offach, bo nie potrafimy dać mu odejść.
Powiedzmy sobie szczerze – przyszliście zobaczyć, czy Handsome Jack znajdzie się na liście – i znalazł się.
Choć Jack nie ma na koncie kwestii równie memogennych jak np. monolog o definicji szaleństwa z Far Crya 3, jego postać jest jednym z najjaśniejszych punktów Borderlands 2 i powodem, dla którego wciąż można tę grę polecać. CEO Hyperionu, niczym Lord Farquaad ze Shreka, chce wprowadzić na ogarniętej chaosem Pandorze idealny ład. Pamiętacie Shreka?
Jack próbuje nas wkurzyć już od samego intra za sprawą właściwej sobie mieszanki protekcjonalności i braku jakichkolwiek hamulców moralnych. Traktuje nas jak pracownik korpo upierdliwego petenta uwieszonego na linii: uciążliwą, ale w sumie drobną niedogodność, którą nie należy się za bardzo ekscytować, bo przecież zaraz pojawi się następna. Przy czym Jack nie pozwala, by takowe drobne niedogodności psuły mu humor.
Czemu go polubiliśmy?
Bo jest śmieszny.
Handsome Jack to dowód na to, jak wiele jesteśmy w stanie wybaczyć ludziom, którzy wydają nam się zabawni. Niby Pre-Sequel próbował pokazać Jacka z czasów, gdy nie był on jeszcze tak do szpiku kości zły, ale nie ukrywajmy – nie jest to jakiś tragicznie niezrozumiany misio, tylko morderczy megaloman traktujący ludzi jak bydło.
Co więcej, Handsome Jack nie budzi respektu. To bufon, pompatyczny dupek zaśmiewający się do rozpuku z własnych żartów, a te, umówmy się, nie są najwyższych lotów i zazwyczaj sprowadzają się do: a) maltretowania ludzi w bliższym i dalszym otoczeniu, b) machania nam przed twarzą portfelem. Pamiętacie monolog o Butt Stallionie, diamentowym kucu? Jak to w ogóle przełożyć na polski? „Tyłkoogier”? „Tyłkogier”?
Jednak trudno nie zauważyć, że przy tym wszystkim Jack dobrze się bawi i – szczerze mówiąc – to wystarczy. Świetnie też musiał się bawić, podkładając mu głos, Dameon Clarke – podobno część najśmieszniejszych kwestii Jacka została przez niego zaimprowizowana, co dowodzi, jak fajnie jest wcielać się w taką postać.