Gangsterski kult – 7 rzeczy, za które pokochaliśmy pierwszą Mafię
Minęło półtorej dekady, a pierwsza Mafia wciąż pozostaje pod pewnymi względami niedościgniona. Oto siedem powodów, dla których ją pokochaliśmy.
Spis treści
Piętnaście lat temu studio Illusion Softworks, czeski zespół znany z ciepło przyjętej taktycznej produkcji akcji Hidden and Dangerous, wypuściło w świat swój najlepszy tytuł. Mafia: The City of Lost Heaven, trójwymiarowa gra akcji silnie inspirowana filmami gangsterskimi, z Ojcem chrzestnym na czele, nie miała łatwo – tematyka oraz kilka decyzji koncepcyjnych umieściły ją na kursie kolizyjnym z ówczesnym gigantycznym hitem ze stajni Rockstar Games, czyli Grand Theft Auto III.
Choć każdy, kto miał okazję zagrać w oba tytuły, doskonale wiedział, że znacznie więcej je dzieli niż łączy, porównaniom i kłótniom między graczami o to, która z tych pozycji jest lepsza, nie było końca. Pomimo tak potężnego konkurenta The City of Lost Heaven zdołało się obronić i przejść do historii gier wideo jako jedna z najlepszych gangsterskich interaktywnych opowieści wszech czasów.
Za sukcesem Mafii stało wiele czynników, które połączone tworzyły iście niezapomnianą mieszankę. Pod wieloma względami pozycja ta nawet tych kilkanaście lat później pozostawia współczesne dzieła daleko w tyle, dzięki czemu powtórne wizyty w inspirowanym Nowym Jorkiem i Chicago mieście Lost Heaven wciąż potrafią zachwycić. Pod innymi już dziś tak nie imponuje, choć i tak zestarzała się lepiej niż niejeden produkt konkurencji.
Obiekt miłości #1: Klimat i miejsce akcji
Gdy debiutowała Mafia, zaprojektowane z dokładnością do pojedynczych alejek czy drzew w parku trójwymiarowe, pełne życia wirtualne miasta były jeszcze względną nowością – czasy, kiedy niemal każda wysokobudżetowa produkcja zawierać będzie olbrzymie otwarte światy, dopiero miały nadejść. Stąd pełne różniących się od siebie witryn sklepowych, parków, podwórek na tyłach bloków czy inspirowanych rzeczywistymi obiektami architektonicznymi landmarków Lost Heaven zachwycało – nawet jeśli główny wątek fabularny nieszczególnie zachęcał do zapuszczania się we wszelkie zakamarki, woląc trzymać gracza na smyczy.
Nawet na tle wówczas nielicznej konkurencji czy dzisiejszych sandboksów świat Mafii mocno się wyróżniał (i wciąż się zresztą wyróżnia) na plus. Dowodzony przez Daniela Vávrę zespół postanowił bowiem osadzić akcję produkcji w Stanach Zjednoczonych czasów wielkiego kryzysu, zapełniając ulice Lost Heaven charakterystycznymi dla tamtego okresu, ślamazarnymi według dzisiejszych standardów samochodami, a postacie ubierając zgodnie z ówczesną modą i nadając im typowe dla ówczesnego społeczeństwa cechy.
Uniwersum gry nie kryło także inspiracji kinem gangsterskim, z Ojcem chrzestnym i Chłopcami z ferajny na czele. Takie połączenie sprawiało, że wszyscy szybko wsiąkaliśmy w to środowisko i oprócz śledzenia losów głównego bohatera chłonęliśmy także szczegóły otaczającego go świata. A jeśli o te detale chodzi, to gra pozostaje niezrównana...