autor: eJay & fsm
Riddick – recenzja. FILMag #23 - Wałęsa, Grawitacja i Stephen King
Spis treści
Riddick – recenzja
Zdaniem fsma
Vin Diesel może być z siebie zadowolony. Riddick to jego oczko w głowie i aktor robił wszystko, co tylko możliwe (łącznie z gościnnym pojawieniem się w Tokio Drift i sfinansowaniem części produkcji pod zastaw własnego domu), by trzecia odsłona przygód kosmicznego antybohatera ujrzała światło dzienne. Efekt końcowy jest co najmniej zadowalający – Riddick to produkcja na poziomie Pitch Black, tylko lepsza technicznie. Na korzyść opowieści podziałało odrzucenie spaceoperowych aspiracji i ponowne posłanie naszego łysego twardziela na powierzchnię kolejnego nieprzyjaznego świata. Richard B. Riddick mierzy się z fauną, potem z najemnikami, a potem z... Brutalne, krwawe, dość zabawne, solidnie nakręcone i zagrane kino przygodowe bez zbytniej cenzury i pretensji powinno ucieszyć wszystkich fanów postaci i gatunku. Jasne – całość mogłaby być nieco krótsza, a Riddick mógłby być jeszcze większym zakapiorem, ale w ogólnym rozrachunku podobało mi się. Plusik za Starbuck!
Moja ocena: 7+/10
Zdaniem eJaya
Odjechany, oldskulowy i mądrze zrobiony film przywodzący na myśl klasykę kina akcji z lat 80. Diesel urodził się, aby zostać Riddickiem, i nie dziwi mnie, że chciał ten projekt kontrolować od początku do końca. Seans oceniam bardzo pozytywnie, bo choć nie brak tu klisz i pewnych niedociągnięć (technicznych też, ale zrzućmy to na karb budżetu), całość chłonie się do ostatniej sekundy, która nieśmiało otwiera furtkę dla kolejnych kontynuacji. Jest jeszcze coś, co powinno przypaść do gustu starym wyjadaczom – to mocno uargumentowana kategoria wiekowa dla dorosłych. R jak Riddick.
Moja ocena: 8/10