Co czeka branżę gier w 2020 roku?
Wyjątkowo zapytaliśmy naszą redakcyjną szklaną kulę nie o numery Lotto, kiedy Polska wygra mecz ani którędy omijać korki do domu, a o to, czego spodziewać możemy się po 2020 roku w branży gier.
Spis treści
Mijający rok miał wszelkie zadatki, by być jednym ze spokojniejszych w historii branży gier wideo. Powolnym zmierzchem mijającej generacji, ostatnią chwilą wytchnienia przed czekającym nas w przyszłym roku debiutem nowych konsol. Tymczasem okazało się, że na brak wrażeń narzekać nie mogliśmy. Epic Games wywołało wojnę domową na rynku pecetowym. Blizzard skutecznie uświadomił tym, którzy wciąż w to nie wierzyli, że gry nie istnieją w próżni i jak najbardziej są częścią światowej polityki. Kilka wtop finansowych gier-usług zmusiło dużych producentów do zrewidowania swojego podejścia do tworzenia nowych tytułów.
Echa minionych dwunastu miesięcy mocno odbiją się na przyszłości branży, zarówno tej odległej, jak i tej najbliższej, którą możemy z umiarkowaną pewnością spróbować wywróżyć. I to właśnie czynimy – na kolejnych stronach tego artykułu znajdziecie nasze przewidywania dotyczące najważniejszych wydarzeń, jakie w 2020 roku mogą nastąpić w świecie gier komputerowych.
REKLAMACJI NIE PRZYJMUJEMY
Nasza redakcyjna szklana kula ma doskonałą renomę, z powodzeniem wywróżyła już kilka szóstek w Lotku, rozpadów małżeństw spowodowanych zbyt intensywnym graniem w Overcooked oraz opóźnień premier wielkich hitów. Jednocześnie z uporem godnym lepszej sprawy twierdzi, że Half-Life 3 doczeka się premiery, a Star Citizen to nie jest przekręt. Tak że wiecie, można jej wierzyć, ale lepiej nie we wszystko.
Nowa generacja konsol
Ósma generacja konsol miała trwać znacznie krócej od siedmioletniej ery PlayStation 3, ale nie do końca tak się stało. Zależnie od tego, jaki moment uznamy za jej początek (debiut Wii U w 2012 albo PlayStation 4 i Xboksa One w 2013 roku), w przyszłym roku stuknie jej już siedem bądź nawet osiem lat. Najwyższy czas na zmiany. Te na szczęście są pewne. Obaj rynkowi rywale, Sony i Microsoft, odsłonili już część kart i o ile nie dojdzie do jakichś nieprzewidzianych katastrof, przyszłość gier wideo będziemy mogli empirycznie poznać w święta 2020 roku.
Po tym, jak Microsoft przeszarżował przy pierwszych zapowiedziach Xboksa One, dziewiąta generacja zapowiada się dość zachowawczo. Dalej grać będziemy za pomocą padów, kupować gry w pudełkach lub cyfrowo, płacić abonament za możliwość mierzenia się z innymi online. Zmienić na lepsze powinny się natomiast czasy ładowania – w nowych konsolach w końcu znajdą się będące od lat standardem na pecetach dyski SSD, wyróżniające się znacznie szybszym czasem działania. Dzięki nim przydługawe momenty wpatrywania się w statyczne ekrany, podczas których czasem da radę nawet zrobić sobie kawę (a w skrajnych przypadkach również ją wypić), odejdą w niepamięć.
Oprócz oczywistego podbicia parametrów sprzętowych do PlayStation 5 i Xboksa (po małym zamieszaniu wiemy już, że tak właśnie brzmieć będzie nazwa kolejnej konsoli Microsoftu) dotrą nowinki technologiczne w rodzaju raytracingu czy obsługi rozdzielczości 8K. Mówi się też o płynności rozgrywki sięgającej 120 klatek na sekundę, ale akurat te obietnice lepiej traktować ze sporym dystansem. Powody do radości na pewno mieć będą za to osoby, które nie ograniczają się wyłącznie do nowości – zarówno Xbox, jak i PS5 zaoferują kompatybilność wsteczną ze swoimi poprzednikami. W przypadku sprzętu Microsoftu – ze wszystkimi Xboksami. Przy PS5 na razie potwierdzono, że odpalimy na nim gry z PlayStation 4.
W cieniu prężących muskuły Sony i Microsoftu znalazło się Nintendo, które według plotek również szykuje coś nowego w kwestii sprzętu do grania. Ptaszki ćwierkają, że japoński gigant przymierza się do wydania w przyszłym roku mocniejszej wersji konsolki Nintendo Switch, ichniego odpowiednika PlayStation 4 Pro, posiadającego silniejsze bebechy i tym samym mogącego lepiej nawiązać walkę z rynkową konkurencją.