Fabuła StarCrafta to rojenia starego alkoholika?. 9 rzeczy o Starcrafcie, których nie wiedzieliście
Spis treści
Fabuła StarCrafta to rojenia starego alkoholika?
Wiele wątpliwości budzi pełne niedopowiedzeń zakończenie historii, które ujrzeliśmy w StarCrafcie II: Legacy of the Void. Z jednej strony Kerrigan jako kosmicznej wróżce... errr, Xel’Naga, udało się wypełnić swoje przeznaczenie i pokonać ostatecznego przeciwnika, Amona. Zergowie zyskali wolność, Dominium ocalało, a protosi odzyskali swój dom. Przynajmniej to, co z niego zostało.
Co się jednak stało z Jimem Raynorem, pierwszym pełnokrwistym bohaterem, który towarzyszył nam praktycznie przez całą sagę? Cóż, tutaj zdania są podzielone. Jedna z ostatnich scen gry pokazuje, jak Kerrigan zabiera Jima z ulubionego baru i to właśnie ona (scena, a nie Kerrigan) stała się przyczyną wątpliwości.
BARWNA PRZESZŁOŚĆ
Jim Raynor wiele przeszedł. Ten syn rolnika z planety Shiloh zaciągnął się do armii, wykazał w kilku ryzykownych misjach, a potem za uderzenie przełożonego trafił pod sąd. Po wojnach gildii razem z Tychusem Findlayem rabowali banki i pociągi, a później Jim został szeryfem pustynnej planety Mar Sara i właśnie wtedy poznaliśmy go w pierwszym StarCrafcie.
Wielu z tych, którzy dotarli do końca historii w StarCraftach, uważa, że była to halucynacja albo wizja życia pośmiertnego. Że Jim Raynor nie wytrzymał i wreszcie – po latach męczarni, traumy, tracenia kolejnych przyjaciół – popełnił samobójstwo. Inni z kolei twierdzą, że fabuła StarCrafta to tak naprawdę tylko pijackie przechwałki Raynora, który spędza całe dnie w barze.
Według jeszcze innych teorii bohater po prostu podążył za Kerrigan do Void i doznał swego rodzaju wstąpienia (czy nie przypomina to zakończenia sagi o wiedźminie Geralcie?). A może rzeczywiście tylko opijał zwycięstwo, siedział w barze i czekał na wybrankę, która w końcu przyszła do niego jako zwykły człowiek? Niech każdy oceni to sam.