Uzależniony. Kto chodzi do kafejek internetowych w 2019 roku?
Spis treści
Uzależniony
Jest ich tu kilku. Po czym ich poznać? Przychodzą na określony czas, np. na pięć godzin, a potem przedłużają znowu i znowu, „jeszcze o godzinę proszę mi przedłużyć”, ustalając sobie sztuczne progi, byleby tylko zmotywować się do grania krócej. Nic z tego. Z pięciu robi się dziesięć, potem dwanaście, szesnaście. I tylko monsterek za monsterkiem, papieros za papierosem. Wychodzą gdzieś, żeby zdobyć pieniądze, i wracają, by zapłacić za więcej. Czasem nie mają pieniędzy i grają „na zeszyt”. Po kilku dniach mają długi większe niż nasze tygodniowe wypłaty. Gdyby przestali przychodzić, we względne niedługim czasie uzbieraliby na porządny i własny komputer. Tyle że nie potrafią przestać. Katują głównie LoL-a i Dotę.
Kiedy przychodzą rano, mają już pierwsze objawy zespołu odstawiennego – zlanie potem, trzęsące się ręce. Rzucają pieniądze na ladę i biegną do stanowiska. Jeśli płacą kartą, nawet nie czekają, by sprawdzić, czy transakcja „przeszła”. Myśleliście, że to będzie zabawny tekst, co nie? Tak wygląda choroba. Na każde parędziesiąt osób znajdzie się ta jedna – z naturalnymi skłonnościami do uzależnień. I najgorsze jest to, że jako pracownik nie mogę odmówić jej dostępu. Byłoby to logiczne, prawda? Osobom pod wpływem alkoholu nie sprzedaje się w sklepach kolejnego piwa czy flaszki. I gdyby to był mój biznes, pewnie postępowałabym analogicznie. Niestety, to nie ja decyduję.
Ostatnimi czasy klient, który przejawiał najbardziej rozwinięte objawy, z jakimi się spotkałam, przestał przychodzić. Cieszyć się czy się nie cieszyć? Udało mu się z tego wyjść? Poszedł na odwyk albo rodzina zrobiła interwencję? Czy jakimś cudem uzbierał na własny komputer? Może od kogoś pożyczył. Wziął chwilówkę. I siedzi teraz w domu, grając nadal, zawalając sobie życie, bez żadnej granicy w postaci „zamykamy!”. Z rosnącymi długami. Pewnie nigdy się nie dowiem, jak skończyła się ta historia.
MYJCIE RĘCE
Cechą wspólną większości moich klientów jest to, że nie myją rąk po skorzystaniu z toalety. Skąd wiem? Nie słyszę wody lejącej się z kranu przed ich wyjściem. A zaraz potem przychodzą płacić. Zawsze gotówką, którą muszę od nich wziąć. Jeśli chcielibyście wiedzieć, jak w krótkim czasie nabawić się obrzydzenia do pieniędzy i lekkiej germofobii – właśnie tak.
Hazardzista, czyli też uzależniony
To też gra. I gdybym miała określić, ile osób przychodzi do nas grać w gry wideo, a ile obstawiać wyścigi konne czy inne smutne (bo niedające się przewidzieć), stereotypowe zakłady, prawdopodobnie powiedziałabym, że pół na pół. W wykresie kołowym te dwie duże grupy nie zostawiłyby wiele „tortu” dla pozostałych rodzajów klientów. I właściwie – co mnie obchodzi, co ludzie robią ze swoimi oszczędnościami. To nie jest moja sprawa.
Czasem jednak widzę, jakie strony zostawiają na ekranach klienci. Stąd wiem, że hazardziści mają przynajmniej 40 lat, raczej niskie lub przeciętne przychody (tak, oceniam po wyglądzie, musicie mi wybaczyć), skłonność do używek i są wiecznie przygnębieni lub apatyczni, z rzadkimi przebłyskami szczęścia – po wódce lub po wygranej. Podobne cechy noszą uzależnieni od gier. Z tą różnicą, że nie przekraczają 25 roku życia. I jest w nich jeszcze trochę radości i uprzejmości.