Erotoman. Kto chodzi do kafejek internetowych w 2019 roku?
Spis treści
Erotoman
Erotoman to klient na wymarciu. Takich jak on już nie robią. Opis ten będzie miał zatem wartość głównie historyczną. Potencjał jednak jest, bowiem – gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, a gdzie internet, tam zawartość dla dorosłych.
Teraz będzie opowiastka. Pewnego dnia w pracy, całkiem przypadkiem, odwiedził mnie jeden z pracowników redakcji GOL-a. Nie powiem Wam który. No dobra, powiem. Maciek Pawlikowski. Z czasem okazało się, że w miejscu tym po raz pierwszy był ok. miliona lat temu (i ja zresztą też, na studiach). I mniej więcej wtedy właśnie zobaczył, jak jeden z panów siedzących przy komputerze ogląda sobie porno. Tak po prostu.
Nie byłam zdziwiona, bo ja również słyszałam podobne historie (a nawet gorsze; ruszcie wyobraźnią – nie możecie się pomylić). W ciągu kilku dni okazało się, że Maciek nie jest jedyną osobą z redakcji, która właśnie z takimi historiami kojarzy moje miejsce pracy (duma mnie rozpiera po prostu). Każdy, kto studiował w tym mieście (z przyzwoitości nie wymienię go z nazwy), najprawdopodobniej był tu choć raz. To, co próbuję Wam tak na około przekazać, to to, że miejsce to „cieszy się” opinią zagłębia erotomanów.
Erotoman do swojego zajęcia wybiera stanowiska odosobnione. Kiedy tylko słyszy kroki, odwraca się nerwowo i minimalizuje okno lub przełącza na jakiś serwis informacyjny – to ten współczesny osobnik. Jak wiemy, milion lat temu oglądałby bez krępacji. Erotoman to taki trochę maślak wśród borowików amerykańskich. Albo kurka wśród żółtych liści (pozdrawiam wakacyjnych grzybiarzy). Trzeba po prostu na niego trafić. A nawet jak się trafi, to i tak można nie zauważyć. Dzisiejszy okaz przegląda tylko ogłoszenia towarzyskie i ściąga niezliczoną ilość zdjęć. Tysiące. Naprawdę. Jak wszyscy na tej liście to stały klient. Przychodzi wieczorami, zmęczony po pracy, siada i leci. Zawsze płaci, niepozorny. A potem, kiedy wyjdzie, zostają po nim tylko foldery przepełnione pobraną zawartością.
OSTOJA
Zadziwiające, że biorąc pod uwagę, jak dużo obywateli Ukrainy, Włoch i innych krajów przychodzi tu grać (tak, tu – cały ten tekst napisałam w pracy), nigdy nie doszło do żadnego „incydentu”. Wszyscy są tu dla siebie tolerancyjni. Zawiązują się znajomości, czasem ma miejsce samopomoc.