Pijaczek awanturnik i seksista. Kto chodzi do kafejek internetowych w 2019 roku?
Spis treści
Pijaczek awanturnik i seksista
Te dwa typy zasługują jedynie na łączoną kategorię, bo jest to kategoria klientów kafejki, których nie polubię. Pijaczek awanturnik trafia się relatywnie rzadko. Pijaczek – częściej. Zwykle jednak panowie przychodzący na rauszu są całkiem zabawni. Przeglądają jakiś heheszkowy content, śmieją się na cały lokal; na do widzenia zagadają, rzucą żarcikiem, komplementem albo napiwkiem (z reguły jednak są spłukani). A awanturnik przychodzi nabuzowany. Zły na cały świat. Siedzi chwilę, potem zasypia z głową na blacie. Kiedy minie wykupiony czas, wcale nie chce wstać.
Można nim telepać ile wlezie – coś tam wybełkocze i tyle. W końcu wstanie. Na którymś etapie przeprawy coś wyprowadzi go z równowagi i zwyzywa mnie, przybytek, osoby postronne lub podstawy tego świata. Ostatnio na ten przykład PA wściekł się z powodu sugestii, że za tego energetyka to on musi zapłacić i czy aby na pewno ma pieniądze (mea culpa). O dziwo, nie tyle dostało się mnie, co Ukraińcom.
A co to ja jestem, Ukrainiec? Ja jestem Polakiem, mnie stać, ja mam pieniądze! Nie jak jakiś Ukrainiec! Pani jest bezczelna, co mi tu pani, Polak jestem!
OK, przyznaję. Zdobyłam się tylko na: „Nie wiem, co do tego mają Ukraińcy”. Bić się nie umiem (chyba). Do użycia gazu pieprzowego, który trzymamy w zasięgu ręki, też mi się nie spieszy. Przede wszystkim unikam zatem konfrontacji. Nie unikam jej za to w starciu z seksistą.
Seksista wchodzi, widzi kobietę i na wejściu miesza ją z błotem. Bo jak to, kobieta? Przecież tu są komputery. Sprzęt elektroniczny. Zatem zanim wyjawi, po co przyszedł, od razu zaznaczy, że wszystko powie jak do dziecka, czyli tak, żeby kobieta zrozumiała.
SEKSISTA SEKSIŚCIE NIERÓWNY, CZYLI JAK DZIAŁAJĄ NOŻYCZKI
Zdrowo jest, będąc kobietą, przyjąć, że nie każdy przejaw seksizmu jest zamierzony. Niektórzy po prostu funkcjonują w określonych normach, schematach, przyzwyczajeniach i nie zastanawiają się nad tym, czy świat ruszył do przodu, czy nie. Można próbować wyprowadzić ich z błędu lub nie. Ale złych intencji nie mają.
Kiedyś przyszedł klient ze skomplikowanym zamówieniem. I widząc, ile mam pracy, po prostu pomógł mi je zrealizować. Taki klient to rzadkość. A potem – widząc, jak używam nożyczek (na wszelki wypadek zaznaczę, że używam ich normalnie i poprawnie) – powiedział: „Musi pani zacząć ciąć od tego momentu, tam głębiej. Wie pani, jak działają nożyczki? Pani popatrzy, mechanizm dźwigni”. No i jak, złe intencje miał? Nie. Czy tłumaczył mi oczywistość? Wiadomo. Czy to od razu robi z niego złego człowieka? Nie. Teraz przynajmniej mam Wam co opowiadać.