10 słynnych scen filmowych, które powstały przypadkiem
Siła przypadku jest na tyle mocna, że nawet najwięksi artyści mogą jej ulec. Czasem potknięcie aktora o własne sznurówki potrafi zadziałać lepiej niż udawany upadek. Wybraliśmy te sceny, których nie przewidziano, a i tak są świetne.
Spis treści
Przychodząc do kina, teatru bądź opery oczekujemy zaplanowanego od początku do końca spektaklu. Każdy aktor ma odegrać z góry wyznaczoną rolę, stać w danym miejscu i wypowiedzieć konkretną kwestię dialogową. Nieważne, czy rozmawiamy o scenografii, kompozycji kadru lub błahej piosence na koncercie – to wszystko jest z góry zaplanowane, a my, jako widzowie, opuszczamy salę usatysfakcjonowani w pełni profesjonalnie zorganizowanym wydarzeniem artystycznym.
Brzmi to dosyć ładnie, prawda? Ale tak przyzwyczailiśmy się do tego, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, że często nie bierzemy pod uwagę, że za dzieła kultury odpowiadają ludzie. A człowiek jest istotą popełniającą błędy. Błędy są wręcz znakiem rozpoznawczym naszego gatunku. Dziś skupimy się na tych fragmentach filmów, które nie powstałyby bez udziału przypadku (lub odrobiny dzikiej improwizacji), a ostatecznie stały się w jakiś sposób kultowe albo przynajmniej charakterystyczne. I trzymajcie się mocno, bo czasem trudno uwierzyć w to, jak naturalna potrafi być losowość.
SPOILERY
Dla niektórych te dziewięć scen może okazać się dziewięcioma spoilerami, dlatego kulturalnie ostrzegamy.
AKTUALIZACJA
Dorzuciliśmy dodatkową scenę z niezapomnianego Ojca Chrzestnego
Władca Pierścieni – Aragorn na skraju śmierci
274 dni – tyle zajęło twórcom nakręcenie całej trylogii Władcy Pierścieni. Niemalże rok spędzony na planie, szereg monumentalnych bitew, mnóstwo wyrzeczeń i sporo nowych przyjaźni. Peter Jackson, podobnie jak Frodo, uformował własną drużynę, ale celem nie było dotarcie do Mordoru, tylko podbicie światowych kin. Chyba nie muszę mówić, że misja zakończyła się spektakularnym sukcesem, choć wiadomo, że nie było łatwo.
Prawdziwe trudy tej tułaczki odczuł szczególnie Viggo Mortensen, czyli filmowy Aragorn, o którego roli krąży wiele mitów. Choć „mity” to nietrafne określenie, bowiem większość z nich jest w stu procentach prawdziwa. Aktor wszedł w postać na tyle, że przełamywał granice bólu, a czasem nawet i zdrowego rozsądku. I mógłbym podać Wam tu tylko jeden przykład jego oddania roli, ale zbierzmy je wszystkie do kupy, aby móc w pełni docenić szaleństwo Viggo.
Po pierwsze, Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia i pojedynek Aragorna z orkiem Lurtzem. Aktor walczący z naszym protagonistą miał w pewnym momencie rzucić sztyletem gdzieś obok oponenta. Przez przypadek ostrze poleciało wprost w stronę głowy Mortensena. Ten jednak w ferworze walki zablokował rzut klingą własnego miecza i bez problemu kontynuował starcie. Wcale nie było blisko.
Po drugie, Władca Pierścieni: Dwie wieże i kopnięcie hełmu. Aragorn przyjeżdża wraz z Gimlim i Legolasem nad stos ciał i uznaje, że hobbici Merry i Pippin zginęli. Mortensen, aby lepiej zobrazować złość swego bohatera, uderzył nogą w płytowe nakrycie głowy jednego z poległych żołnierzy, a przy tym bardzo mocno krzyknął. A dlaczego? Bo niechcący złamał sobie dwa palce u stopy. Mimo to scena zadziałała wręcz idealnie pod kątem dramaturgicznym.
Po trzecie, Władca Pierścieni: Powrót króla i pole minowe. Viggo tak bardzo dał się ponieść jeździe konnej, że wykroczył poza bezpieczny teren, ryzykując aktywowaniem niewybuchów pozostawionych przez nowozelandzkie wojska. Peter Jackson miał być już ponoć przygotowany na najgorszy scenariusz.
MROCZNY RYCERZ I MIT O WYBUCHU SZPITALA
W kategoriach legendy należy też postrzegać rolę Heatha Ledgera w Mrocznym rycerzu, a szczególnie scenę, w której detonuje ładunki wybuchowe pozostawione w szpitalu. Wygląda to spektakularnie, bo rzeczywiście doszło do tej eksplozji – w końcu to film Christophera Nolana. Nieprawdą jednak są plotki, jakoby odtwórca roli Jokera nie został poinformowany o tym, że budynek ulegnie „bombastycznemu” rozkładowi z lekkim opóźnieniem. Za dużo pieniędzy przeznaczono na zorganizowanie tego ujęcia, aby zaryzykować jakikolwiek błąd bądź zawahanie Ledgera.