Żywe wbrew rozsądkowi – gry sieciowe, które nie chcą umrzeć
World of Warcraft to nie jedyny staruszek, któremu dobrze się wiedzie na rynku MMO. Dość częste jest tu zjawisko podtrzymywania przy życiu starzejących się gier w nieskończoność, wszelkimi sposobami. Prezentujemy najciekawsze takie przypadki.
Spis treści
W sieci nie brakuje gier MMO, które teoretycznie dawno powinny zostać zamknięte. Jednak, nie wiedzieć czemu, zamiast odejść w zapomnienie, dostają kolejną szansę. Wydawca pozbywa się swojego tytułu, a inna firma postanawia tchnąć weń nowe życie. Czasami gry korzystają na takiej zmianie i rzeczywiście przeżywają drugą młodość.
Produkcje z segmentu MMO to teoretycznie intratny biznes. Z jednej strony twórcy mają szansę zarobić sporo na abonamencie, z drugiej zaś na mikropłatnościach. Nie zawsze jednak jest to opłacalne. Wiadomo – pracownikom trzeba zapłacić, utrzymanie serwerów również kosztuje. Z tego powodu pewnym standardem stało się przejmowanie „niechcianych” gier przez nowych wydawców. Takie zmiany zazwyczaj sprawiają, że porzucony tytuł jedynie zyskuje.
Zmiana wydawcy może przywrócić grę do życia
Mówiąc o rynku MMO, trzeba koniecznie wspomnieć sytuację, która miała miejsce ponad trzy lata temu. Zmiana ról mocno wpłynęła na kondycję gry. Mowa o Allods Online, czyli niezłej produkcji stworzonej przez rosyjskie studio Astrum Nival. Cierpiała ona w przeszłości na chorobę zwaną pay-to-win. Ówczesny wydawca, gPotato nie miał litości dla graczy i kazał sobie słono płacić za możliwość swobodnej zabawy.
Po długich rozmowach pomiędzy firmami tytuł wrócił w końcu do pierwotnego wydawcy – Mail.ru. Nie wszyscy muszą go kojarzyć, ale jest to gigant, który na rynku gier działa głównie za pośrednictwem spółki My.com. Ta nazwa powinna być już graczom o wiele lepiej znana.
Jak na tym transferze wyszło Allods Online? Otóż całkiem nieźle. Społeczność obawiała się dalszych mikropłatności, ale rzeczywistość okazała się znośna. Osoby niepłacące nie mają wprawdzie czego szukać na listach najlepszych graczy, ale mogą spokojnie cieszyć się zawartością tytułu. W pewien sposób równowaga została zachowana. Sama produkcja jest cały czas rozwijana – nowi właściciele wprowadzili niedawno dodatkową rasę. Tych w sumie jest już siedem, co w połączeniu z dziesięcioma archetypami klas postaci stwarza całkiem sporo możliwości.
W odniesieniu do My.com warto dodać, że firma wzbogaciła się całkiem niedawno o kolejny tytuł. Crytek zamknął pięć swoich oddziałów, więc w efekcie w koszu wylądowało sporo projektów – np. MOBA z Czerwonym Kapturkiem. Na szczęście uratował się Warface, który został odsprzedany właśnie rosyjskiemu wydawcy. 1 lutego gracze mieli możliwość wykonania transferu kont do nowego „miejsca zamieszkania”.
My.com przywitało użytkowników z otwartymi ramionami, wręczając przy pierwszym zalogowaniu zestaw sześciu epickich broni typu Earth Shaker w wersji bezterminowej. Niestety, firma będzie musiała sporo popracować nad swoim nowym nabytkiem, jeśli chce przywrócić go do łask. Poprzedni deweloperzy zostawili tytuł pełen graczy korzystających z nielegalnego oprogramowania.
Czy wiedzieliście, że Cloud Pirates, czyli nowa produkcja My.com, to spin-off gry Allods Online? Twórcy postanowili wyciągnąć z oryginału podniebne statki i umieścić je w oddzielnym tytule, zachowując przy tym cechy charakterystyczne dla uniwersum. Jak widać, zmiana wydawcy opłaciła się.