Sceny filmowe, przy których płakali nawet najwięksi twardziele
Każdy potrzebuje oczyszczenia. Katharsis po beznadziejnym dniu, tygodniu. Roku. Wzruszenie widza jest jedną z dróg. Dlatego przedstawiamy filmy, które działały nawet na najtwardszych odbiorców.
Spis treści
Sformułowanie „Chłopaki nie płaczą” świetnie sprawdza się w piosence lub filmie, ale bądźmy szczerzy. Każdy musi czasem wywalić z siebie stres, złość, smutek, ból i przestać zgrywać robota czy pozbawionego głębszych emocji gieroja. Niektórym przychodzi to łatwo, inni potrzebują specjalnych warunków. Na przykład sali kinowej i filmu stworzonego przez sadystę, który gra na naszych emocjach jak Chopin na fortepianie. Jak Koreańczyk w Starcrafta.
Dziś porozmawiamy o obrazach, które wzruszały, ale niekoniecznie w oczywisty sposób. O produkcjach, po których takich oczyszczających przeżyć się nie spodziewaliśmy, ale i tak nam dokopały. Szykujcie chusteczki i wszystkie wymówki o tym, że coś Wam wpadło do oka. Zaczynamy.
SPOILER! SPOILER SPOILER!
UWAGA NA GRUBE SPOILERY Z OMAWIANYCH FILMÓW
Żeby omówić wzruszające momenty, trzeba przytoczyć konkretne sceny i opowiedzieć o kontekście. Czujcie się uprzedzeni.
Terminator 2 – poświęcenie T-800
- Co to za film: Jeden z najlepszych filmów akcji wszech czasów. Ten, który scementował karierę Arnolda. Kopalnia cytatów.
- Reżyser: James Cameron
- Rok produkcji: 1991
- Gdzie obejrzeć: Amazon Prime Video, iTunes Store
Uwielbiamy filmy o dzieciakach i zaprzyjaźnionych z nimi robotach oraz takie o samych słodziakowych maszynkach. Dostrzegamy coś magicznego w oswojeniu sztucznej inteligencji, pokazaniu jej niczym przyjaznego blaszanego pieska. Jak w Stalowym gigancie, Krótkim spięciu, Wall-E czy nawet do pewnego stopnia w Transformers. Są to wszystko baśnie o oswojeniu obcego. Sympatyczne, magiczne, wzruszające, a w dodatku lekkie i zabawne. Ale jest też Terminator.
Jeszcze kilka lat temu nie było dzieciaka, który nie wiedziałby, o czym opowiada film Jamesa Camerona. Ale przypomnę. Cyborg morderca zostaje przysłany z przyszłości, by zabić Sarę Connor, która w ma kiedyś urodzić zbawcę ludzkości. Kontrolę nad światem przejęła sztuczna inteligencja SkyNet, która doprowadziła do zagłady naszej cywilizacji. Film pokazywał starcie (a właściwie ucieczkę i próbę przetrwania) zwyczajnej kobiety z niepowstrzymaną siłą uosabianą przez Arnolda Schwarzeneggera.
Część druga również była intensywna, ale nie tak duszna i ciężka. James Cameron połączył brutalną, intensywną akcję z wątkami niemal familijnymi. Oto T-800, znów o twarzy Schwarzeneggera, odbywa podróż do lat 90., ale tym razem po to, by bronić Johna Connora, syna Sary, przed nowym modelem Terminatora, T-1000 (Robert Patrick).
Staroszkolny Terminator „i przyjaciele” muszą nie tylko pozbyć się zabójczej maszyny, ale też nie dopuścić do powstania SkyNetu. A w tej linii czasowej technologię umożliwiającą budowę złowrogiego komputera posiada w głowie T-800. Cyborg poświęca się w pamiętnej scenie w fabryce/hucie, John jest zdruzgotany, a my razem z nim.
Niby to nie pierwszy i nie ostatni robot, który zginął na oczach widzów, ale połowę Terminatora 2 poświęcono na budowanie relacji Johna i T-800, w którym chłopak znajdował ekwiwalent ojca. Te sceny bawiły, ładnie przebijały przez desperacki nastrój całości i podkreślały moment ciszy przed burzą. A cyborg nieporadnie uczący się ludzkich odruchów działał na nas jak kotek, piesek, panda lub inne sympatyczne zwierzątko. Nawet jeśli miało twarz austriackiego kulturysty. Bohaterowie stworzyli z Terminatorem więź. My stworzyliśmy więź z Terminatorem.
Dlatego gdy T-800 bez wahania opuszcza się na łańcuchu w objęcia płynnego metalu, film zostawia nas zdruzgotanych. Nie wiem, jak Wy, ale ja do ostatniej chwili miałem nadzieję, że po hollywoodzku w ostatniej chwili wszyscy się rozmyślą. Ale nie. W długiej, naprawdę długiej sekwencji nie ma litości ani dla bohaterów, ani dla nas, widzów. Już zapomniałem, że Terminator 2 potrafi aż tak mocno wjechać na emocje…