RIGS: Mechanized Combat League. Recenzje 14 gier na PlayStation VR!
Spis treści
RIGS: Mechanized Combat League
Jeżeli szukacie prawdziwego wieloosobowego doznania w VR, oto gra dla Was. Przygotowana przez ekipę Guerilla Games pozycja o mechach ze sportowym zacięciem. Wciągająca i dająca wiele satysfakcji z upokarzania bliźniego.
W RIGS-ie zasiadamy w mechach, które podzielone zostały na kilka rodzajów. Jedne są małe i szybkie (klasa Hunter), inne to fortece na stalowych łapach (klasa Sentinel), a jeszcze inne potrafią latać (klasa Tempest) lub wykonywać podwójny skok (klasa Mirage). Każdym gra się nieco inaczej i dłuższą chwilę zajmuje znalezienie odpowiedniego dla nas i wygodnego w użyciu metalowego przyjaciela. Sprawę ułatwia półgodzinny samouczek, przez który trzeba przebrnąć na początku zabawy, ale to konieczność, jeżeli nie chcemy, by potem byle lamer łoił nam skórę.
Oprócz wyboru mecha ważny jest także wybór klasy i umiejętności postaci. Dostępnych jest kilka opcji, dzięki którym robienie kuku drużynie rywali może być wyjątkowo bolesne. I podobnie jak w przypadku wyboru mecha trzeba zastosować tu metodę prób i błędów, by ustalić, co w walce będzie najbardziej odpowiadać naszej maszynie i stylowi gry.
RIGS oferuje kilka trybów multiplayerowej sieczki. Od standardowego deathmatchu, przez coś, co śmiało można nazwać footballem z robotami – musimy przedrzeć się przez mechy przeciwników, by dokonać przyłożenia po ich stronie planszy – aż po najciekawszy tryb o nazwie Power Slam. Polega on na zebraniu jakiegoś power-upa lub zaliczeniu trafienia, dzięki czemu powoli wchodzimy w stan Overdrive. Zwiększa on możliwości mecha i może być odpalony w dowolnym czasie. Sztuka polega na tym, by w tym stanie przedrzeć się do centrum lokacji i skoczyć w określone miejsce, zdobywając w ten sposób punkt dla drużyny. Przednia zabawa dla osób będących w stanie sprostać hardkorowej wersji programu przeznaczonego dla VR, bo akcja jest szybka, wymaga stałego obracania się i skupienia uwagi przy celowaniu za pomocą głowy. Reszta kontroli odbywa się za pośrednictwem Dualshocka.
Super Stardust Ultra VR
Pamiętacie, była kiedyś w zamierzchłych czasach taka gra, która nazywała się Asteroids i w której latało się trójkącikiem przedstawiającym statek kosmiczny i rozwalało krążące wokół asteroidy. Jeżeli to dla Was zbyt odległy okres, to może chociaż kojarzycie amigowego Stardusta – znacznie młodszego klona tego pradziadka interaktywnej rozrywki. A jeżeli i to dla Was zbyt daleko wstecz sięgające spojrzenie, to na pewno znacie Resoguna – shumpa, w którym rozpięci na geosferze rozwalaliśmy hordy wrażych stateczków, mówiąc jednocześnie „dzień dobry” PlayStation 4. Super Stardust Ultra VR (tytuł brzmi, jakby był dziełem Capcomu) żeni koncepcję Asteroids ze Stardustem, w rezultacie czego rozpięci na geosferze rozwalamy i wraże stateczki, i majestatycznie unoszące się w wirtualnej przestrzeni asteroidy. A wszystko w tradycyjnym widoku zupełnie niewymagającym okularów VR, bez których gra działa równie dobrze. Ale nie tak widowiskowo.
Do standardowej, wciągającej i sprawiającej dużo frajdy rozwałki dodano smaczek dla osób dysponujących PS VR w postaci całkowitego przejścia w trójwymiar, gdzie obserwując świat z perspektywy pierwszej osoby i zasiadając za sterami mecha, rozprawiamy się z najeźdźcami próbującymi zniszczyć nam bazę. I o ile standardowy tryb przyniósł mi mnóstwo radochy, o tyle tutaj trochę się wynudziłem i kilka razy miałem wrażenie, że moje oczy słabo radzą sobie z tłumaczeniem błędnikowi mojego położenia względem wygodnego fotela. Warto się temu tytułowi przyjrzeć – o ile lubicie Resoguna. Albo macie ochotę wprowadzić się w melancholijny nastrój i powspominać, jak to drzewiej bywało...