Splinter Cell. Wielkie marki, o których zapomniał Ubisoft
Spis treści
Splinter Cell
- Gatunek: gra akcji
- Jak długo już czekamy: 9 lat
Kolejna oczywista pozycja na tej liście i kolejna prawdziwa klasyka. W dodatku we władaniu Ubisoftu od samego początku jej istnienia, czyli od 2002 roku, kiedy to na rynku ukazała się wyjątkowa skradanka Tom Clancy’s Splinter Cell. Charyzmatyczny bohater Sam Fisher, wciągająca fabuła, niespieszny gameplay kładący nacisk na ciche działanie, pistolety z tłumikiem i przede wszystkim ikoniczne (choć niezbyt realistyczne) trzy diody i dźwięk włączanego noktowizora – wszystko to składało się na jedną z najbardziej klimatycznych gier wszech czasów.
Łącznie ukazało się sześć pozycji z tej serii, a ostatnia to Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist z 2013 roku. Wtedy nasz recenzent pisał o niej tak:
Splinter Cell: Blacklist to tytuł pełen sprzeczności. Z jednej strony mocno wczorajsza grafika, miejscami pokraczne animacje i brak ostatecznego szlifu sprawiają, że na pierwszy rzut oka pozycja ta wydaje się skokiem na kasę fanów serii, zwłaszcza po przejściu pierwszych, fatalnie zaprojektowanych misji. Z drugiej single player zamienia się w naprawdę niezłą skradankę, do której dochodzi sporo zadań pobocznych z możliwością rozegrania ich w co-opie oraz świetny tryb wieloosobowy, który ma szansę spodobać się nawet graczom zazwyczaj stroniącym od rywalizacyjnego multiplayera.
Wiem, że nowy Splinter Cell, podobnie jak odmłodzony Sam Fisher, nie wzbudza zaufania, ale warto dać mu szansę. Nie jest to wprawdzie tak dobra skradanka jak Chaos Theory, a fanów convictionowego strzelania mogą zrazić misje, w których nie wolno nikogo zabić, ale za tymi wszystkimi potknięciami i problemami kryje się naprawdę dobra produkcja, której trzeba tylko pozwolić rozwinąć skrzydła.
Krzysztof „Khalosh” Chomicki – recenzja gry Splinter Cell: Blacklist
Mieliśmy więc powrót do skradankowych misji po wcześniejszym zboczeniu w kierunku o wiele bardziej przystępnej gry akcji. O ile jednak mechaniki rozgrywki zdały egzamin, tak sporym testem wierności fanów było przedstawienie im nieco młodszego Sama Fishera, w którego po raz pierwszy wcielił się inny aktor niż charyzmatyczny Michael Ironside. I nie wszystkim się to spodobało. Krytykowano też przestarzałą oprawę graficzną oraz niski poziom trudności. Sprzedaż rozczarowała Ubisoft i pewnie dlatego Sam Fisher popadł w zapomnienie.
Choć do czasu. W ostatnich latach mieliśmy różne budzące nadzieje sygnały, że coś zaczyna się dziać w tej materii. Sam Michael Ironside zdradzał, że znowu wciela się w Sama Fishera, ale wszystko, co otrzymaliśmy, to krótki epizod z tym bohaterem w aktualizacji Ghost Recona: Wildlands oraz zapowiedź nowej produkcji z tej serii, tylko że w technologii VR. Dziś wiemy już, że i ta pozycja się nie ukaże – Ubisoft skasował grę przeznaczoną na gogle wirtualnej rzeczywistości. W obu przypadkach, VR-u i małych DLC, to jednak nie jest to, czego byśmy sobie od tej marki życzyli. Fani czekają na pełnoprawną odsłonę gry z Samem Fisherem!