Dead Cells. 15 najlepszych metroidvanii w historii
Spis treści
Dead Cells
W SKRÓCIE
- Platforma: PC, PS4, Xbox One, Switch
- Producent: Motion Twin
- Rok premiery: 2018
Kojarzycie mangę All You Need is Kill (wydaną w Polsce w 2014 roku) albo oparty na niej film Na skraju jutra z Tomem Cruise’em? Pomysł, aby niczym w Dniu Świstaka przeżywać ciągle ten sam dzień, ale za każdym razem coraz lepiej? Na ten właśnie patent postawili twórcy gry Dead Cells. Gracz po każdej śmierci odradza się w tym samym miejscu i poprzez eksplorację oraz doświadczenie za każdym razem odkrywa nowe umiejętności, by mogło dojść do ostatecznej konfrontacji z głównym przeciwnikiem.
Dzieło firmy z francuskiego miasta Bordeaux intrygowało graczy na wiele miesięcy przed premierą, kiedy trafiło do steamowego wczesnego dostępu. Już wtedy projekt wydawał się wyjątkowy nie tylko ze względu na sam pomysł, ale również na eleganckie wykonanie. Wrażenie robiła kontrola nad postacią – pełna lekkości i precyzji. Gdybyście chcieliby kiedykolwiek poczuć, jak to jest, gdy joypad stanowi przedłużenie Waszych myśli i dłoni, to Dead Cells może spełnić to marzenie.
Jest to pozycja trudna, szczególnie w związku z koniecznością pokonywania stających nam na drodze bossów, ale uczciwie traktująca gracza. W miarę czynionych postępów w eksploracji i nabywania kolejnych przedmiotów ułatwiających rozprawianie się z oponentami szybko zauważamy, że radzimy sobie coraz lepiej, choć nigdy nie jest zbyt łatwo. W szybszym docieraniu coraz dalej pomaga także odkrywanie skrótów, pozwalających omijać całe fragmenty niektórych lokacji.
La-Mulana
W SKRÓCIE
- Platforma: PC, PSV, Wii
- Producent: Nigoro
- Rok premiery: to skomplikowane
Lemeza Kosugi jest profesorem archeologii, synem słynnego Shorna Kosugi, odkrywcy ruin La-Mulana – mitycznego miejsca narodzin wszystkich cywilizacji, kryjącego tajemnicę życia. Wspomniany badacz i podróżnik wysłał swojemu potomnemu list opisujący owo znalezisko. Lemeza, nie namyślając się wiele, przebrał się w podróżny uniform, wcisnął na głowę kapelusz, a do ręki wziął bicz, którym potrafi się mistrzowsko posługiwać, i ruszył śladami ojca.
Tworząc postać głównego bohatera, projektanci z japońskiej ekipy GR3 Project niespecjalnie się napracowali. Odniesienia do postaci Indiany Jonesa są oczywiste, niemniej można to wybaczyć, bo to ani pierwsza, ani ostatnia w dziejach gra tak ewidentnie odwołująca się do wcześniejszej ikony popkultury. Zresztą dzieło to nie miało wcale wielkich ambicji. Ot, produkcja dla niewielkiej niszy, nawiązująca do pozycji z ośmiobitowego komputera MSX, który w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku był powszechnie używany w Kraju Kwitnącej Wiśni.
La-Mulana początkowo, w dalekim 2005 roku, działała tylko na Windowsie i dopiero sześć lat po premierze doczekała się remake’u, wydanego na konsolę Nintendo Wii (ta wersja trafiła później na pecety i PS Vitę). Projekt został wtedy przerobiony przez firmę Nigoro w szesnastobitowym stylu. Przy okazji mniejszych i większych zmian w rozgrywce dzieło Takumi Nakamury straciło też trochę swego wyśrubowanego poziomu trudności, dzięki czemu poszerzyło się grono jego odbiorców.
Grę można dziś kupić w wielu systemach cyfrowej dystrybucji (np. Steam, GOG). Od niedawna dostępna jest także jej kontynuacja, w której z kolei wcielamy się w córkę Lemezy. La-Mulana 2 powstała dzięki udanej zbiórce w serwisie Kickstarter, gromadząc kwotę ponad dwustu sześćdziesięciu tysięcy dolarów.