Pillars of Eternity II: Deadfire. The Elder Scrolls VI? Na co czekamy na E3
Spis treści
Pillars of Eternity II: Deadfire
Kickstarterowy sukces Pillars of Eternity to przykład, jak należy prowadzić kampanię crowdfundingową. Gra – choć niepozbawiona błędów – osiągnęła duży sukces, co szczególnie dziwi, biorąc pod uwagę jej „niedzisiejszą” oprawę graficzną. A jednak się udało i „Pillarsi” rozpoczęli na dobre powrót do klasycznych cRPG. Twórcy nie spoczęli na laurach: kolejna kampania już się zakończyła, a na koncie autorów znajdują się 4 miliony i 400 tysięcy dolarów. To 4 razy więcej, niż poprosili.
Nowoczesna kampania to jedno, ale być może producenci nie zaniechają „tradycyjnego” marketingu i zaprezentują nową odsłonę w Los Angeles. Wprawdzie Pillars of Eternity to gra, która nie wygląda szczególnie efektownie na zwiastunach, ale liczymy na szczególną kreatywność studia. Planowo przed wyruszeniem w drogę zbierzemy drużynę już w 2018 roku.
Warcraft IV
Prawdę mówiąc, większa jest szansa na zapowiedzenie przez Blizzard remastera Warcrafta 3 lub Diablo 2, ale chyba nic nie ucieszyłoby nas bardziej niż nowy pełnoprawny RTS twórców Diablo. Zdajemy sobie sprawę z pewnej naiwności takiego myślenia: World of Warcraft, najbardziej rozwojowy projekt firmy Activision Blizzard, jak na ironię losu okazał się również powodem niemałego zastoju. WoW w pełni realizuje i rozwija uniwersum Warcrafta, toteż zasadne wydaje się pytanie, czy w ogóle jest jeszcze miejsce dla Warcrafta 4.
Choć najpopularniejsze MMO panuje nam już od 13 lat, a Blizzard zdążył wydać 6 ogromnych dodatków, wciąż pamiętamy, na jakim fundamencie wzniesiono tego kolosa. Sukces StarCrafta pokazał, że chcemy dobrego RTS-a, w którym budujemy bazy i szkolimy żołnierzy. Zwłaszcza że być może nowy „klasyczny” Warcraft mógłby być dobrym punktem zwrotnym dla całego uniwersum i wodą na młyn World of Warcraft. Blizzard poza rozwijaniem Overwatcha, Hearthstone’a i uśmiercaniem Diablo musi przecież coś dla nas szykować. Dlatego: Lok’tar ogar!
Targowisko marzeń i złudzeń
Targi E3 w Los Angeles zapowiadają się interesująco. Obok propozycji gier multiplatformowych i exclusive’ów pozostaje jeszcze kwestia rywalizacji sprzętowej – Microsoft i Sony jak zwykle staną do pojedynków, prześcigając się w atrakcjach na konferencjach, ale nie zapominajmy też o debiutancie. Dla konsoli Nintendo to targi, które mogą graczy uspokoić lub pogrążyć w ciężkiej depresji, bo to właśnie Switchowi – pomimo optymistycznego początku – brakuje rozbudowanego wsparcia. Wystarczy więc, że japoński koncern dostarczy nam powodów do czekania.
Czekanie – to właśnie kluczowe słowo targów. Firmy zapowiadają, a my słuchamy, stopniując swoją radość lub rozczarowanie. W świecie elektronicznej rozrywki czekanie często mylimy z innym słowem: hype. Jednak hype’u nie sposób z targami rozłączyć, nie jesteśmy też pewni, czy prawdziwy gracz jest zdolny do chłodnej kalkulacji – bo to przecież nasze coroczne święto, w trakcie którego oglądamy w środku nocy konferencje, a potem z podkrążonymi oczami wstajemy i rozpoczynamy dyskusję oraz wróżby. I obyśmy mieli w tym roku wiele powodów, przez które nie usłyszymy rano budzika.