autor: Radosław Wasik
Najważniejsze mody, które na zawsze zmieniły gry
Wszyscy znacie te gry. CS:GO, League of Legends czy Team Fortress. A pamiętacie jeszcze, że nie byłoby ich gdyby nie fantazja moderów? Oto najważniejsze mody, które zmieniły cyfrową rozgrywkę na zawsze.
Spis treści
Niedawno przypomnieliśmy najważniejsze produkcje dekady, czyli tytuły, które wywarły ogromny wpływ na branżę gier komputerowych – na liście znalazły się pozycje definiujące nowe gatunki czy wyznaczające trendy lub wprowadzające rozwiązania będące wzorem dla innych twórców. Co ciekawe, identyczne zjawisko można zaobserwować wśród fanowskich modyfikacji. Niektóre mody odmieniły elektroniczny świat we wcale nie mniejszym stopniu niż gry wydawane przez doświadczone studia – a przecież przeróbki często tworzone są przez tylko jedną osobę.
Wybraliśmy więc osiem najważniejszych modyfikacji w historii, bez których branża nie wyglądałaby dzisiaj tak samo. Część z nich przyczyniła się do powstania e-sportowych hitów. Kolejne pokazały, że silnik gry nie został w pełni wykorzystany i że na jego podstawie można stworzyć coś więcej. Jeszcze inne spopularyzowały dany tryb rozgrywki i były inspiracją przy produkcji następnych tytułów bazujących na podobnych zasadach. Jedno jest pewne – wymieniony mody (w mniejszym lub większym stopniu) wpłynęły tak na autorów, jak i odbiorców gier komputerowych.
COŚ POMINĘLIŚMY?
Uważasz, że na liście zabrakło istotnej modyfikacji? Zachęcamy do dzielenia się z innymi swoimi przemyśleniami w komentarzach.
Counter Strike
W SKRÓCIE
Mod Counter Strike do Half-Life’a z upływem czasu przekształcał się w samodzielne produkcje, by ostatecznie stać się jedną z najpopularniejszych gier e-sportowych – mowa o Global Offensive.
Na pewno znacie Counter Strike’a: Global Offensive. Prawdopodobnie kojarzycie też klasycznego CS-a 1.6 czy odsłonę Source. Ale czy wiecie, że gra, która od lat nosi miano najpopularniejszej strzelanki e-sportowej, wywodzi się od moda do kultowego Half-Life’a? Początki tej produkcji sięgają 1999 roku, kiedy to Minh „Gooseman” Le i Jess „Cliffe” Cliffe przygotowali projekt o nazwie Half-Life: Counter Strike. To dzięki tym dwóm uzdolnionym moderom miliony graczy na całym świecie do dzisiaj atakują „bombsajty” lub ich bronią. Modyfikacja szybko przeszła w ręce Valve, a firma zdecydowała się na pudełkową sprzedaż produktu – tak rozpoczęła się droga do popularności Global Offensive, czyli jednego z najbardziej rozpoznawalnych FPS-ów na świecie.
Proste zasady zabawy kładą duży nacisk na umiejętności indywidualne i przede wszystkim współpracę drużynową. Na nieco wyższym poziomie rzadko jest tu miejsce na brawurowe, samotne akcje – można wygrać tylko poprzez sprawne zajmowanie kolejnych pozycji, odpowiednie rzucanie granatów czy przekazywanie jasnych informacji reszcie składu. Oczywiście niesamowite zagrywki pojedynczych graczy potrafią uratować rundę, ale nie jest to klucz do zwycięstwa w całym meczu. Praca dzisiejszych profesjonalnych zawodników niczym nie różni się od pracy tradycyjnych sportowców – to wielogodzinne treningi, mnóstwo wyrzeczeń i lukratywne kontrakty.
POLSKI WKŁAD W SCENĘ E-SPORTOWĄ
Z Counter Strikiem spędziłem tysiące godzin – zarówno z 1.6, jak i z Global Offensive. Powodem było nie tylko moje upodobanie do tego stylu rozgrywki, ale też zafascynowanie „złotą piątką” (i jej dalszymi odmianami z nowymi zawodnikami) odnoszącą sukcesy na scenie krajowej i międzynarodowej – zaczynając od wygranej na WCG 2006, a kończąc na wielu zwycięstwach w turniejach IEM czy pierwszym miejscu na DreamHacku 2017. Ogromne emocje wywołane przez oglądanie zmagań ulubionego składu towarzyszyły mi przez lata. Nieważna była nazwa aktualnej organizacji (m.in. MeetYourMakers czy Frag eXecutors) – jeśli byli tam Neo i TaZ, z zaciekawieniem śledziłem ich losy. Niestety, byłem również świadkiem pogarszających się wyników, które ostatecznie doprowadziły do rozwiązania umowy z Virtus.pro pod koniec 2019 roku. Można było pomyśleć, że to koniec mojej ulubionej dwójki – a jednak tego roku zawodnicy ci ogłosili stworzenie nowego zespołu pod nazwą Honoris. Trzymam kciuki!