James Bond 007: Nightfire – PC, PlayStation 2, Xbox. James Bond 007 - najlepsze i najgorsze gry z agentem Jej Królewskiej Mości

James Bond 007: Nightfire – PC, PlayStation 2, Xbox

Pierwszym, co oglądaliśmy tuż po włożeniu płytki z Nightfire do czytnika, było świetnie wykreowane intro, z oryginalną i stworzoną na potrzeby gry piosenką tytułową. Chłopaki z Eurocomu wyraźnie się postarali, aby filmowa „wczuwka” nie opuszczała graczy ani na chwilę, nawet mimo faktu, że ich najnowsza produkcja nie była wcale oparta na żadnym kinowym megahicie. Nie przeszkodziło to jednak Brosnanowi użyczyć wizerunku głównemu bohaterowi (głos podkładał już ktoś inny), który w przeciwieństwie do protagonisty z Agent Under Fire nareszcie posiadał swoją iście hollywoodzką osobowość. Wprawne (złote) oko powinno wyłapać także fakt, że również i charakterystyczna mimika aktora została całkiem udanie przeniesiona do świata gry – jak na dziewięć lat przed L.A.Noire wyglądało to zadziwiająco realistycznie.

James Bond nie byłby jednak sobą, gdyby nie towarzyszył mu harem pięknych kobiet, tony gadżetów oraz ultraszybkie pojazdy. Nightfire nie stanowi pod tym względem wyjątku, dzięki czemu każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie. Do misji w kampanii dla pojedynczego gracza można było podejść na kilka sposobów, czy to wykorzystując broń ciężką, masę różnorodnego oprzyrządowania z warsztatu Q, czy też najzwyklejszy pistolet z tłumikiem – nareszcie mogliśmy poczuć się niczym prawdziwy szpieg, przemykając za plecami przeciwników i po cichu likwidując co groźniejsze cele. A gdy od nieustannego joggingu zaczynały boleć nogi, twórcy oddawali nam do dyspozycji krótkie epizody, w których mogliśmy pokierować wypasioną furką, w razie konieczności potrafiącą zamienić się w... łódź podwodną! Dorzućmy do tego klasyczny, acz świetnie wyważony multiplayer oraz intrygującą historię w singlu, a otrzymamy pełnoprawną i dopracowaną produkcję akcji, godną licencji, na której ją oparto.