autor: Damian Pawlikowski
007 Legends – PlayStation 3, Xbox 360. James Bond 007 - najlepsze i najgorsze gry z agentem Jej Królewskiej Mości
Spis treści
007 Legends – PlayStation 3, Xbox 360
Oj, co to nie miała być za gra! Zasłużony hołd dla Jamesa Bonda na jego pięćdziesięciolecie, kandydat na licencyjną grę roku, bezpośredni konkurent jesiennych FPS-ów… a i tak, koniec końców, wyszło jak zwykle. I nie chodzi nawet o to, że pomimo nawiązań do rozmaitych kultowych filmów o agencie 007 w każdej sekwencji wcielamy się wyłącznie w jego najnowszą inkarnację, odgrywaną przez Daniela Craiga. Tym, co boli najbardziej, jest fakt, że projekt ten wyłożył się praktycznie na każdym polu, nie dotrzymując żadnej z obietnic. Jako hołd dla kinematograficznego dziedzictwa najlepszego agenta MI6 nie sprawdza się ani trochę. Pomijając kwestię szpiega Craiga, a raczej dubbingującego go aktora, który nie potrafi nawet wymówić poprawnie kultowej formułki „Bond. James Bond.”, wrzucenie do każdej misji uwspółcześnionych urządzeń pokroju smartfonów skutecznie zepsuło interaktywne przeżycie, mogące być atrakcyjną i ciekawą wyprawą w czasie. Każdy etap to inny film, z innym aktorem i zekranizowany w zupełnie innych czasach, podczas gdy wszystkie poziomy w grze pokryto tą samą, modernistyczną farbą. Dorzućmy do tego nieustanną młóckę, żywcem zerżniętą z dowolnego Call of Duty, pozbawmy ją efektowności i blichtru pierwowzoru, a wyjdzie nam mdły i niedopracowany półprodukt. Wstyd!
Każda filmowa megaprodukcja z 007 posiadała swój unikalny charakter, którego tutaj zwyczajnie nie czuć. Nawet finałowe pojedynki z arcyłotrami przekładają się na banalnie proste mashowanie przycisków podczas starć jeden na jednego przy użyciu gołych pięści. Co z tego, że w filmie W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości nie uświadczyliśmy potyczki Bonda z Blofeldem w wiszącej nad przepaścią kolejce górskiej? To i tak nic w porównaniu z zatrważającą liczbą oprychów, których odstrzeliliśmy kilkanaście minut wcześniej. Usprawnianie w ten sposób scenariusza nie wyszło grze na dobre. Jakby tego było mało, na osoby oczekujące pełnego zakończenia opowieści z 007 Legends czeka jeszcze płatne DLC, które odblokowuje etap inspirowany Skyfallem. Pytanie tylko – jak wiele osób odważy się dopłacić za dodatkowe kilkadziesiąt minut siermiężnej rozgrywki. Szanowni Panowie z Activision, chcieliście stworzyć godną egranizację klasycznych przygód Bonda, z nabożną czcią zachowując klimat serii? Poważnie? No to pozdro... z Rosji.