autor: Michał Pajda
Observer – cyberpunkowy Kraków wita. Jak straszą Polacy? Najciekawsze polskie horrory
Spis treści
Observer – cyberpunkowy Kraków wita
CO BÓG ZŁĄCZYŁ...
Śnię twe najgorsze koszmary,
Bom przypiął się kablem do Ciebie.
Nie rób więc z siebie ofiary,
To nie są widoki jak w Niebie.
Krakowskie studio Bloober Team ma niewyobrażalnego farta do gier „dobrych, bo polskich”. Najpierw bardzo ciepło przyjęte nie tylko przez krytyków, ale i samych graczy Layers of Fear, a teraz – Observer, czyli pierwsza porządna gra w klimatach cyberpunkowych. Dodatkowym plusem najnowszego dzieła „Blooberów” jest fakt, że akcja gry ma miejsce w Polsce!
Nie jest to jednak Polska mlekiem i miodem płynąca, jaką znamy z aktualnych przekazów medialnych. Fabuła osadzona została bowiem w 2084 roku, a nasza kochana ojczyzna przekształciła się w V Rzeczpospolitą Polską. U władzy znalazły się olbrzymie korporacje próbujące zbić kapitał, pod pozorami naprawy świata po konfliktach zbrojnych, a społeczeństwo podzielone zostało na odpowiednie dystrykty. Coraz więcej ludzi posiada również specjalne wspomagacze ciała. W grze wcielamy się w detektywa Daniela Lazarsky’ego, członka tytułowej elitarnej jednostki policji, który – za sprawą modyfikacji swoich organów, jakiej poddał się w przeszłości – jest w stanie poznawać ludzkie wspomnienia.
Daniel Lazarsky przybywa do jednej z krakowskich kamienic w slumsach, aby odnaleźć swojego syna. Sztampowe rozwiązanie fabularne stanowi jednak wyłącznie pretekst do przemierzania kolejnych korytarzy starego budynku, w którym co jakiś czas natykamy się na jumpscare’y – a to spłoszony gołąb przefrunie nam przed oczami, to inny (martwy) spadnie na podłogę z sufitu i rozbryzga się w kałuży krwi, to jeszcze inny uderzy z impetem w szybę okna, obok którego właśnie przechodzimy. Obecność gołębi nie jest istotna z punktu widzenia fabuły, niemniej wyraźnie widać upodobanie do nich przy konstruowaniu uruchamiających się straszaków.
W kontekście przerażania ciekawe jest również łączenie się z martwymi ofiarami przestępstw, a także z samymi przestępcami, za sprawą specjalnych wtyczek neuronowych. I gdy Lazarsky zaczyna badać niejednoznaczne wspomnienia spotykanych osób, twórcy – podobnie zresztą jak w Layers of Fear – uruchamiają swoje najdziksze wyobrażenia i straszą nim gracza. Tutaj bardzo duże znaczenie mają dynamicznie zmieniające się obrazy i animacje uszkodzone cyfrowo – pełno tu glitchy i przycięć, które pojawiając się nagle, mogą wywołać nie tylko epilepsję, ale też chwilowe uczucie przerażenia.
Wydaje się, że wiele ciekawych rozwiązań gameplayowych zapożyczono z Layers of Fear, przenosząc je na grunt cyberpunkowego szaleństwa. Trzeba zaznaczyć, że Bloober Team nie tworzy gry składającej się z samych straszaków. Ciężki klimat i poczucie, że „zaraz coś się wydarzy”, towarzyszą nam przez całą zabawę, jednak punktów, w których twórcy faktycznie chcieli gracza przestraszyć, nie ma tak dużo – ale gdy tylko się pojawiają, podsycają nieustanne napięcie. Widać, że ich rozmieszczenie zostało przemyślane, aby podtrzymać dynamikę całej akcji – nie zaś, by zanudzić gracza coraz to nowszymi, wyskakującymi mu przed nosem maszkarami.