autor: Michał Pajda
Lust for Darkness – pociągający horror. Jak straszą Polacy? Najciekawsze polskie horrory
Spis treści
Lust for Darkness – pociągający horror
EROTYK
Chwycił ją za kostkę, trochę wyżej chciała,
Chwycił za kolanko, jeszcze ciut za nisko.
Chwycił ją za udo, wizję miał jej brania,
Lecz ona go pożarła, szczątki wypluwszy blisko.
Premiera tego tytułu wyznaczona została na rok 2018, jednak już teraz prowokuje on do dyskusji. Dlaczego? Bardzo rzadko w grach wideo pojawia się motyw erotyczny – w Lust for Darkness stanowi on natomiast esencję całej produkcji, za powstanie której odpowiada studio Movie Games. Co jednak może być strasznego w pozycji tego pokroju?
Na razie wiadomo o niej stosunkowo niewiele i znalazła się ona w zestawieniu raczej jako pewna ciekawostka udowadniająca, że elektroniczna rozrywka może dotykać różnych płaszczyzn naszego życia i podejść do horroru, przyjmując inną konwencję – ta natomiast w Lust for Darkness, przynajmniej pod względem fabularnym, nie jest przesadnie skomplikowana. Ot, otrzymujemy list od żony uważanej za zaginioną, który prowadzi nas jej tropem do ponurej posiadłości. Tam też odbywa się specjalny rytuał o charakterze okultystyczno-seksualnym, poprzez który rzeczone domostwo łączy się z innym wymiarem, tajemniczo nazwanym Lusst’ghaa – to właśnie jego mieszkańcy są demonami, które przekształciły swe ciała tak, by służyły odwiecznej przyjemności.
Fabuła wydaje się na pierwszy rzut oka mocno bajkowa, niemniej wyciekającym z trailerów klimatem przywodzi na myśl obrazy Beksińskiego czy karty powieści Lovecrafta – nie jest to zresztą dziwne, ponieważ autorzy gry przyznają się do inspiracji dziełami tych dwóch wybitnych twórców. Sytuacjami mrożącymi krew w żyłach mają być spotkania z demonami Lusst’ghaa, próby bliższego poznania których mogą skończyć się dla nas, a także dla uczestników rytuału, dość tragicznie.
Oczekuję tu głównie jumpscare’ów związanych z monstrami – czegoś, przed czym i tak będziemy musieli uciekać, więc dużą rolę odegra zapewne muzyka. Można się również spodziewać oskryptowanych scen, które w jakiś sposób nawiązywać będą do seksualności i perwersji. Zawiódłbym się jednak, gdyby twórcy ograniczyli się wyłącznie do zgrzytających maszyn służących rozpuście, a nie wykorzystali potencjału sensualizmu, który sami wprowadzają miękką, pastelową niemalże oprawą wizualną, grą świateł i całym towarzyszącym graczowi wiktoriańskim blichtrem. Co z tego wyjdzie, dowiemy się dopiero w nowym roku.