autor: Patryk Fijałkowski
Star Trek Trexels. Singlowe gry, które bez kasy nie pozwalały grać
Spis treści
Star Trek Trexels
Zauważacie ten schemat schemat, prawda? Prawdziwie okropne modele biznesowe związane są zawsze z jakimiś ukochanymi markami. Fani Star Treka też dostali swojego potworka, choć nie stanowi on aż tak dobitnego przykładu jak dwie poprzednie gry.
Ot, Trexels jest okrutnie nudne i również w uciążliwy sposób blokuje wszystko „czasówkami”. Rozgrywka sprowadza się do wysyłania załogi z kolejnymi misjami. Te trwają coraz dłużej, więc coraz mocniej nas kusi, żeby przyspieszyć je za „kryształki”. Tutaj nazywają się one inaczej, ale to w gruncie rzeczy nieistotne. To zawsze są jakieś kryształki, monety czy perły czekające, aż damy ujście swemu zniecierpliwieniu, i żerujące na naszej sympatii do danej marki.
A Trexels potrafi zwieść. Dobrze wygląda ze swoją pixelartową oprawą i naprawdę ma klimat Star Treka. Po kilkunastu minutach zaczynamy orientować się jednak, że i tutaj rozgrywka sprowadza się do mechanicznego stukania w ekran – nieważne, czy toczymy walkę, czy „negocjujemy” warunki rozejmu, czy może próbujemy coś opracować. A kiedy akurat nie powtarzamy po raz setny tego samego... czekamy, żeby móc to powtórzyć. Graj długo i prosperuj?