autor: Adam Bełda
Cyberpunk to przyszłość? Nie, to już nasza codzienność
Cyberpunk to wizja przyszłości? Nie, to już nasza codzienność. Jeśli myślicie, że futurystyczne technologie, które pojawiły się najpierw w Cyberpunku 2020, a niedługo zobaczymy je w Cyberpunku 2077, to kwestia przyszłości, to się mylicie.
Spis treści
W roku 2020 przez świat przetoczyła się epidemia, zabijając tysiące ludzi i demolując gospodarkę. Pobite zostały rekordy temperatury, zwiastując katastrofalne dla rolnictwa zmiany klimatu. Pożary w Australii. Przemiany polityczne. Protesty na Białorusi…
Ciekawy zbieg okoliczności stanowi fakt, że nasza rzeczywistość wygląda trochę jak z jakiegoś podręcznika RPG opisującego świat mrocznej przyszłości – i to akurat w roku, w którym toczy się akcja papierowego Cyberpunka, a do sklepów wejść ma gra CD Projektu RED osadzona w tych samych realiach.
Niezbyt udany 2020 to na szczęście nie jedyny punkt zbieżny naszej i cyberpunkowej linii czasu. Mimo że Pondsmith, pisząc podręcznik do swojego RPG, nie starał się raczej przewidzieć przyszłości, stawiając na efektowną stylizację zamiast drobiazgowych analiz, sporo pomysłów zawartych w jego twórczości zrealizowało się we współczesnym świecie. Zwykle nawet nie zdajemy sobie sprawy, że 30 lat temu niektóre wyobrażenia były jedynie śmiałą fantazją, część z nich jest bowiem dziś codziennością, choć trudno dostępną, a jeszcze inne póki co pozostają jedynie naukowymi ciekawostkami.
Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że już żyjemy w cyberpunkowej przyszłości – i tylko diametralnie odmienna od kanonu gatunku moda oraz to dziwne przywiązanie ludzi do swoich organicznych części ciała sprawiają, iż tego nie zauważamy. Na poparcie tej tezy mogę podać 10 przykładów potwierdzających, że na pewne rzeczy czy zjawiska nie musimy czekać do 2077 roku.
Cyberdeki
Zacząć wypada od rzeczy najbardziej oczywistej, a zarazem będącej rzadkim przykładem pomysłu, który został zmasakrowany przez dużo bardziej efektowną rzeczywistość. Postacie netrunnerów, czyli cyberpunkowych hakerów, z siecią łączą się, używając urządzenia zwanego cyberdekiem. Cyberdek jest rodzajem przenośnego komputera, a więc czymś, co w prawdziwym 2020 roku jest niemal tak powszechne jak jedzenie.
Zminiaturyzowane maszyny mocą znacznie przewyższające te, które pozwoliły ludzkości wylądować na Księżycu, znajdują się niemal we wszystkim – od lodówek, przez samochody, aż po telefony komórkowe. Jak zatem w przesadzonej wizji rzeczywistości, stawiającej styl ponad treścią, przedstawione są cyberdeki? Według podręcznika mają wielkość książki (biorąc pod uwagę, że urządzenia te pozbawione są wyświetlacza, bo ich ekran stanowi umysł użytkownika, rozmiar wydaje się nieco za duży, ale mieszczący się w granicach rozsądku) i ważą pół kilograma (dla porównania: trochę mniej, bo około 420 g waży Samsung Galaxy Tab S6, urządzenie o podobnych gabarytach, ale już Galaxy Fold, składany cegłofon w cenie taniego samochodu – tylko niecałe 300 g) oraz zawierają sześć wejść, do których podłączać można peryferia (prawdopodobnie nie ma minijacka...), i sześć, do których podłączać można ludzi.
Cyberpunkowe przenośne komputery od strony formy prezentują się więc na tle tych prawdziwych dość skromnie. Nie zaskakują rozmiarami, a jedyną opcją wykraczającą poza ramy rzeczywistości jest bezpośredni interfejs łączący z ludzkim mózgiem. Fakt, iż w wizji Pondsmitha cyberdeki mogą generować fotorealistyczną wirtualną rzeczywistość, pozwala przypuszczać, że prawdopodobnie pod maską kryją dość potężne podzespoły (RTX 4080Ti?), ale powszechność wirtualnych światów o znacznie prostszej konstrukcji – o czym więcej w następnej sekcji – pokazuje, iż nie jest to normą.
CYBERDEK LTE
O ile deki stacjonarne w konfrontacji ze swymi współczesnymi odpowiednikami wypadają jeszcze jako tako, tak te komórkowe przegrywają na każdej linii. Według podręcznika bateria wystarcza na mniej więcej 4 godziny pracy, co nawet przy standardach dzisiejszych krótkodystansowych smartfonów wydaje się śmieszne (choć gdyby traktować je jako zamiennik laptopów z modemem LTE, to wynik jest już niezły), a sprzęt z uwagi na słaby zasięg sieci staje się bezużyteczny na terenach wiejskich. Co więcej, podczas jazdy samochodem występuje 25-procentowe ryzyko utraty połączenia. Taki, przyznać trzeba, dość mało praktyczny sprzęt, kosztuje około 4000 eurodolarów, czyli jest 4–8 razy droższy niż cyberdek stacjonarny. Wizja tyleż przerażająca, co mogąca się sprawdzić, patrząc na ceny składanych telefonów.