Co fantastyka NAPRAWDĘ zawdzięcza Władcy Pierścieni
Tolkiena można kochać albo nie znosić, i obie te opcje da się uargumentować. Nawet jeżeli macie uczulenie na światełka w oczach Galadrieli, włosy na stopach hobbitów i potężną biżuterię, musicie przyznać, że nie byłoby fantasy bez Władcy Pierścieni.
Spis treści
A przynajmniej nie wyglądałoby ono tak samo jak teraz. To angielski profesor filologii klasycznej i literatury staroangielskiej wyrwał fantastykę z gatunkowego schematu i podniósł do rangi sztuki wysokiej. Jasne, że świadomie bądź nie sam zaszufladkował wiele elementów konstrukcji podobnych powieści (a potem filmów, słuchowisk, komiksów i wreszcie gier), a w samym Władcy Pierścieni nie umieścił wielu postaci wyłamujących się z czarno-białego podziału na tych dobrych i złych. Ale w 1954 roku, kiedy ukazała się Drużyna Pierścienia, to, co dziś wydaje się najklasyczniejszą z klasyk, było kompletnym novum.
No dobra, ale co tak NAPRAWDĘ współczesna fantastyka zawdzięcza Władcy Pierścieni?
Hobbici (i enty)
- Gdzie poza Władcą Pierścieni możemy to znaleźć: w Hobbicie, Niedokończonych opowieściach i Silmarillionie
- Co wciąż jest tym inspirowane: gry strategiczne, zręcznościowe, przygodowe. Mobilne MMORPG i cRPG oraz całe kilogramy literatury fantastycznej
Chociaż wiele z tego, co znajdziemy w Śródziemiu, mogliśmy wcześniej odszukać w którejś z europejskich mitologii, na wiele pomysłów Tolkien wpadł sam. Jednym z jego najbardziej nowatorskich tworów są hobbici – niewielkie zwinne istoty z włosami na stopach. Między innymi ze względu na prawa autorskie w „papierowych” RPG-ach pokroju Warhammera i D&D oraz literaturze pojawiają się zwykle jako niziołki albo halflingowie, ale przecież wszystkie dobrze wiemy, że chodzi o pobratymców Bilba i Froda.
Niektórzy z badaczy twórczości mistrza fantasy porównują hobbitów do... Anglików, sugerując, że Shire to po prostu sielski obraz hrabstwa Worcestershire i Oxfordshire, z którymi pisarz miał do czynienia bezpośrednio. Wskazywałyby również na to nazwiska mieszkańców Ćwiartek i Tukonu. Niezależnie jednak od tego, jak wiele inspiracji Tolkien zaczerpnął z własnego życia, żadni z jego sąsiadów raczej nie mieli włosów na stopach i nie zakradali się do leża wyjątkowo chciwego smoka. Pewnie nawet nie wyruszali na wyprawę mającą na celu stopić w lawie wyjątkowo kapryśny pierścionek. Za każdym razem więc, kiedy będziecie tworzyli w RPG-u postać niziołka (co jest możliwe na przykład w nowym Baldur’s Gate), pamiętajcie o tym, dzięki komu możemy przemierzać fantastyczne światy tą właśnie rasą.
Do stworzeń, które powołał do życia Tolkien, zaliczają się też enty. Wprawdzie podobne istoty pojawiały się w niektórych anglosaskich poematach, ale w sumie było to ledwie kilka wzmianek. Świat usłyszał o ludziach-drzewach ledwie 67 lat temu. Gdyby nie Władca Pierścieni, nie dałoby się więc też bronić własnej twierdzy elitarnym odddziałem starożytnych entów (pamiętacie jeszcze taką perełkę jak Warlords Battlecry?). A Peter Jackson i spółka nie mieliby tyle roboty ze stworzeniem wiarygodnego Drzewca w CGI. Ale nie ma nic za darmo, prawda?