6 mitów o broni palnej, które utrwalają gry komputerowe
Strzelać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej - zwłaszcza na ekranie komputera, bo o „brońkach” w grach wiemy niemal wszystko. Ile z tej wiedzy ma jednak oparcie w rzeczywistości? Rozprawiamy się z najpopularniejszymi mitami o broni palnej w grach!
Spis treści
Dla prawie każdego gracza czy chociażby miłośnika filmów akcji broń palna jest czymś tak powszechnym, że można ją niemal zaliczyć do rzeczy codziennego użytku. Wiadomo, że bohater zawsze ma ją gdzieś pod ręką, wiadomo, czego się spodziewać po konkretnych typach spluw. W nowej grze niemal od razu sięgamy po ulubiony model lub właściwy kaliber dla danej sytuacji. O ile jednak nie jest się mieszkańcem Teksasu czy innego stanu USA z liberalnym podejściem do posiadania broni, styczność z prawdziwym pistoletem lub karabinem, choćby rekreacyjnie – na strzelnicy, miał zaledwie niewielki promil „kanapowych strzelców”.
Skąd więc ta powszechna wiedza o kałachach, „emkach”, glockach, shotgunach i snajperkach? Ano właśnie głównie z gier oraz filmów. A te, jak można się domyślać, dość luźno traktują rzeczywiste możliwości broni palnej i realia jej używania. Wszystko jest dostosowane do konwencji danego dzieła oraz komfortu odbiorcy. Wiele z takich założeń pojawia się w większości produkcji, co skutecznie utrwaliło pewne ekranowe mity o broni palnej, widoczne zarówno w filmach, jak i grach. Mity, z którymi postanowiliśmy się poniżej rozprawić (lub ewentualnie je potwierdzić). Oto sześć chyba najpopularniejszych z nich.
Huk wystrzału
To chyba najpowszechniejsza nieświadomość wśród osób niemających styczności z bronią palną. W filmach i grach strzały są... „głośniejsze”. Wyróżniają się wśród dźwięków, choć nie na tyle, by na przykład zagłuszać rozmowy bohaterów. Często nie są nawet w stanie zwrócić uwagi innych osób w tym samym pomieszczeniu, gdy strzelamy do hordy wrogów w jakimś FPS-ie. Wyciszenie dźwięków wystrzałów to chyba najbardziej kolosalna różnica pomiędzy rzeczywistym efektem a tym stosowanym w mediach.
Powód jest prosty – huk jest po prostu ogłuszający, kompletnie nie do zniesienia! Przebywanie w bezpośredniej bliskości wystrzału powoduje fizyczny ból w uszach. Według skali to poziom między 140 a 170 dB, zależnie od typu broni, gdzie 140 dB to głośność silnika odrzutowego, gdy stoi się obok samolotu, oraz tzw. „granica bólu”. Długotrwałe wystawienie się na taki hałas bez żadnej ochrony to jak fizycznie odnoszenie ran, z gwarantowanymi trwałymi ubytkami w słuchu. Zwykli żołnierze wspomagają się tu tradycyjnymi zatyczkami do uszu, a komandosi sił specjalnych są wyposażeni w zestawy słuchawkowe z aktywnymi „zagłuszkami”, czyli militarną wersję systemu ANC (Active Noise Cancelling).
Odtworzenie realnego poziomu huku wystrzałów nigdy więc nie zawita do gier (i filmów). Nie chodzi tu tylko o względy medyczne czy zwykły zdrowy rozsądek, ale również i kwestie techniczne – topowe, domowe zestawy hi-fi oferują bowiem najwyżej około 95 decybeli głośności. Wprawdzie w niektórych tytułach spotkamy się z wyraźnie donośniejszymi odgłosami strzałów, co w grach zwykle wpływa na odczuwanie ich większej mocy obalającej, jednak w żadnym wypadku nie jest to poziom znany z realu.
Najlepsze efekty zapewnia tu chyba Escape from Tarkov, a potem Squad, czyli pecetowe gry nastawione na w miarę autentyczne wymiany ognia. Kiepskich przykładów jest za to wiele, a do niedawna prym wiódł wśród nich cykl Call of Duty na swoim starym silniku, gdzie seria z broni automatycznej była równie głośna jak terkotanie elektrycznej repliki na kulki. Od restartu Modern Warfare słychać jednak dużą poprawę.