Prawo ulicy – The Wire. 10 seriali kryminalnych na długie wieczory
Spis treści
Prawo ulicy – The Wire
Wprawdzie Soprano to wciąż potężne i znaczące nazwisko w świecie seriali kryminalnych, ale jest jeden tytuł, który w większości rankingów wyprzedza historię o włoskim mafiozo. To oczywiście legendarne The Wire, które ugruntowało obraz współczesnej telewizji jakościowej. Produkcja HBO porzuciła typową dla kryminalnych tasiemców bylejakość na rzecz snucia spójnej opowieści, nie bez przyczyny określanej przez dziennikarzy z Zachodu jako visual novel.
W każdym sezonie rosła stawka i skala historii, bo też i bohaterowie pięli się po szczeblach kariery, nie bez ofiar, oczywiście. Serial pokazuje zmagania „policjantów” i „złodziei”. Fabuła stara jak świat. Tyle że przedstawiona po mistrzowsku. To bardziej dramat kryminalny niż czysty kryminał o tropieniu bandytów. Tutaj zarówno policjanci wyszarpujący zwierzchnictwu każdą pomoc siłą, jak i żyjący tytułowym prawem ulicy przestępcy pokazują ludzkie twarze. Bywają okrutni, podstępni i bezwzględni, ale też współczujący, dbający o bliskich i współpracowników. Nie znajdziemy tu ani jednej papierowej postaci.
Siłę The Wire stanowił bezwzględny realizm i drobiazgowe odwzorowanie warunków, z jakimi zmagała się policja Baltimore – zwłaszcza w aspekcie technicznym. Co więcej, każdy kolejny sezon poszerzał problematykę. Zaczęło się od wojny z handlem narkotykami, potem oglądaliśmy nieporadność i zepsucie państwowej administracji, by wreszcie twórcy wzięli na celownik media. To skutecznie nie pozwalało nam się nudzić.
The Wire to także popisowe kreacje aktorów, o których nie było wtedy jeszcze głośno. Każdy z odtwórców głównych ról dawał z siebie wszystko, czy to Dominic West, czy Lance Reddic, czy wreszcie – po raz kolejny na naszej liście – Idris Elba.
A najlepsze – mimo rekwizytów sprzed upowszechnienia internetu – serial nie zestarzał się ani odrobinę. To wciąż pozycja obowiązkowa. I jeszcze długo taką pozostanie.