10 oklepanych zasad rządzących horrorami - i czy można je unowocześnić
Horrory to obok komedii jeden z tych gatunków filmów, które starzeją się najszybciej. To, co straszyło nas kilkadziesiąt lat temu, dziś może się wydawać po prostu oklepane.
Spis treści
Najlepiej zestarzały się chyba te horrory, w których twórcy nie nadużywali efektów specjalnych. Takie Dziecko Rosemary wciąż potrafi niepokoić, głównie jednak za sprawą tego, co nie zostało na ekranie pokazane, a nie tego, co na nim zobaczyliśmy. Film Polańskiego to jednak wyjątek od reguły – większość jego rówieśników nie miała tyle szczęścia.
Czy znaczy to, że kiedyś kręcono gorsze straszaki? Absolutnie nie! Twórcy filmów sprzed lat nie mogli jeszcze wiedzieć, że nawet stosunkowo nowatorski zabieg, którego użyli, będzie potem powtarzany do znudzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że aby przestraszyć współczesnych widzów, którzy zjedli zęby na produkcjach grozy, trzeba czegoś więcej. Najlepiej, kiedy uda się połączyć inspirację klasyką z kreatywną innowacją, przełamując jedną (a najlepiej kilka) z żelaznych zasad horrorów.
Zasada pierwsza – potwór atakuje po chwili pełnej napięcia
Przeciwnicy bohaterów horrorów (a więc wszelakiej maści potwory, fantastyczne bestie i seryjni mordercy) rzadko atakują od razu. Najczęściej rozpoczynają od obserwacji, najlepiej tak, by na ekranie dało się zobaczyć jedynie zarys ich sylwetki albo usłyszeć odgłos przemykania się.
Od biedy mogą zaatakować po kilku minutach – o ile ich ofiary nie są głównymi bohaterami. Na początku jednak śladów po ich ataku będzie tak mało, że nikt nie będzie w stanie udowodnić, kto stoi za morderstwami/atakami/nawiedzeniami. To schemat, który z powodzeniem stosowano od początku istnienia gatunku, a więc czasów Gabinetu doktora Caligari czy Nosferatu.
Czy da się to unowocześnić?
Budowanie napięcia to tak ważny element filmu, że trudno go zastąpić, szczególnie w tych produkcjach, których zadaniem jest zaniepokojenie lub przestraszenie widza. Gdyby więc potwór zaatakował od razu, mogłoby to popsuć cały klimat.