Mortal Kombat – „Street Fighter 2 zmarł”. 10 najlepszych gier 1992 roku
Spis treści
Mortal Kombat – „Street Fighter 2 zmarł”
Data premiery: sierpień (arcade)
Producent: Midway
Gatunek: bijatyka
Platformy: Arcade, PC DOS, Amiga, SNES, Mega Drive
Najgłośniejsza gra automatowa ostatnich miesięcy. Wycofana z salonów w USA za zbyt brutalne sceny i zastąpiona złagodzoną wersją. W Warszawie dotąd dostępna w kilku salonach automatowych, od niedawna też na Amidze i PC. Mortal Kombat. [...]
Kolorowe scenerie ukrytej wyspy Shang Tsung, fontanny krwi obficie zraszającej klepisko. Urwane z kręgosłupem głowy, wyrwane pulsujące serca. Energetyczne wyładowania wokół stóp wojownika. Umięśniony Amerykanin. Grubo okutany Arab. Szczupła, śmiercionośna Sonya. Street Fighter 2 zmarł.
Recenzja gry Mortal Kombat, „Secret Service” nr 10, ocena 100/90/100 SUPER (grafika/dźwięk/miodność)
W 1992 roku jeszcze nie mogliśmy zagrać w Mortal Kombat na swoich komputerach, ale trudno zaprzeczyć, że to właśnie wtedy narodziła się jedna z najbardziej kontrowersyjnych gier w historii – najpierw na automatach arcade. Bijatyki z motywem turnieju były wówczas niezwykle popularnym gatunkiem – na komputerach zagrywaliśmy się w Inter Karate+, Budokana czy Full Contact. Mortal Kombat wyróżniało się zdigitalizowanymi postaciami wojowników, co dodawało grafice autentyczności, oraz sporą dawką kontrowersyjnej brutalności. Przesadzone efekty wylewania się pikselowej, zbyt dużej w stosunku do ciał krwi wyglądały wprawdzie mocno kiczowato, niemniej nie przeszkodziło to w rozpoczęciu medialnej nagonki na brutalność gier. Trzeba też przyznać, że towarzyszące mocnym scenom odgłosy „Finish Him” czy „Flawless Victory” tworzyły świetny klimat i nie bez powodu stały się kultowe.
Mortal Kombat miało powstać bardzo szybko, w niespełna rok, by rywalizować z odnoszącym sukcesy Street Fighterem II, i było rezultatem dwóch odrzuconych projektów, jakie planowali twórcy z Midway. Pierwszy z nich to bijatyka w klimatach wojowników ninja, a drugi miał opierać się na licencji filmu Uniwersalny żołnierz ze zdigitalizowaną postacią Jeana-Claude’a Van Damme’a. Aktor odrzucił jednak tę ofertę, bo negocjował już z innym studiem grę, która zresztą nigdy nie powstała. W efekcie twórcy Mortal Kombat trochę zabawili się kosztem słynnego Belga, parodiując go w postaci Johna Cage’a. Jest on narcystyczną, hollywoodzką gwiazdą o inicjałach J.C., a jeden z ciosów z idealnym rozkrokiem nawiązuje do sceny z filmu Krwawy sport.
Gra miała wyróżniać się głównie motywami fantasy, strzelaniem fireballi, łańcuchów z dłoni – krwawe sceny gore’u nie były w ogóle planowane. Zaczęły się pojawiać stopniowo, wraz z ewolucją pomysłów podczas tworzenia. Autorzy mieli też trudności z tytułem – początkowo gra miała się nazywać „Kumite”, „Death Blow” lub „Fatality” – a ostateczny tytuł zasugerowano, gdy ktoś na tablicy pomysłów celowo błędnie napisał słowo „kombat” (zamiast „combat”). Gra miała mieszane recenzje, bo według krytyków gameplayem nie dorastała do pięt Street Fighterowi II – grafika i gore zrobiły jednak swoje. Jedna ze współczesnych recenzji po latach stwierdza, że MK jest przykładem tego, iż „nie trzeba dobrych mechanik rozgrywki, by gra stała się popularna”. Mortal Kombat jest również uważane za jedną z najlepszych pozycji arcade w historii.
Wspomina Zbigniew „Canaton” Woźnicki
Tej serii chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Pierwszy Mortal był moją pierwszą bijatyką i wraz z młodszym bratem spędzaliśmy masę czasu na odkrywaniu kolejnych combosów postaci. O internecie mogliśmy jedynie pomarzyć, a wśród znajomych nie było nikogo obeznanego z tą serią. Losowy wybór przycisków był tu więc normą, a gdy już udało się odkryć fajny atak, to potem trzeba było sobie przypomnieć, jaka kombinacja pozwoliła go wykonać.