Carmageddon (seria, z akcentem na wersję z 2015 roku). 10 gier, w których możesz zabić KAŻDĄ postać
Spis treści
Carmageddon (seria, z akcentem na wersję z 2015 roku)
- Premiera: 1997 (pierwsza część)
- Gatunek: krwawe wyścigi
- Czy uśmiercenie wszystkich jest jednym z celów gry: zdecydowanie tak
Przez wiele lat Carmageddon wzbudzał ogromne emocje. I to bynajmniej nie za sprawą wybitnej jakości samej sfery wyścigowej. Ta była przyzwoita, ale gdyby na tym się skończyło, gra zapewne nie doczekałby się choćby jednego sequela. Zabijanie przechodniów okazało się jednak marzeniem wielu graczy, o którym głośno nie mówili.
Europejscy wydawcy robili, co mogli, by osłabić efekt masakry dokonywanej na żywych ludziach – niektórzy wprowadzili zieloną krew, inni zamienili przechodniów na obcych, jeszcze inni na zombie i roboty, czyniąc przy tym największe wysiłki, by rozjeżdżani nie wydawali dźwięków charakterystycznych dla ofiar wypadków. Na nic to się jednak zdało – gracze prześcigali się w kolejnych modach umożliwiających powrót do ustawień początkowych, a kiedy okazało się, że oprotestowanie gry może działać tylko na jej korzyść, przeciwnicy poddali się, a Stainless Games wydało łatkę przywracającą wszystko, co zostało ocenzurowane.
Wielu fanów skłania się ku przekonaniu, że najlepszym dziełem tych twórców był Carmageddon: Reincarnation. Twórcy oddali do naszej dyspozycji nie tylko maszyny diabelnie szybkie, ale też uzbrojone po zęby, by najefektywniej przedłużać sobie czas kolejnymi „fragami”. I tak, część wyścigów da się ukończyć bez choćby jednej ofiary. Pytanie tylko po co, skoro właśnie na tym polega gra?